Dzika Ceramika. Łodzianka Dorota Jankowska-Grulke dzieli się swoją pasją do tworzenia [ZDJĘCIA]

Dorota Jankowska-Grulke od 12 lat tworzy ceramikę. Pasję tę przejęła po swoim wujku. Na Bałutach prowadzi pracownię, gdzie dzieli się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi.

Dzika Ceramika
Dzika Ceramika, mat. pras.
16 zdjęć
Dzika Ceramika
Dzika Ceramika
Dzika Ceramika
Dzika Ceramika
Dzika Ceramika
ZOBACZ
ZDJĘCIA (16)

Ukończyła etnologię na Uniwersytecie Łódzkim, studiowała design i zdobyła dyplom z techniki dentystycznej. Dorota Jankowska-Grulke wykształcenie i nabyte umiejętności techniczne wykorzystuje na co dzień w swojej pracowni. 

– Zamiłowanie do tworzenia ceramiki wzięło się od wujka, który przez pół wieku zajmował się tym fachem. Przez długi czas bacznie go obserwowałam – mówi Dorota. – W czasie jednego z wakacyjnych wyjazdów spotkałam panią zajmującą się wytwórstwem naczyń ceramicznych. Miałyśmy inspirującą rozmowę i zdecydowałam, że chcę otworzyć coś swojego. Po powrocie z wakacji zapisałam się na warsztaty i rozpoczęłam naukę w Przychodni Ceramicznej w Łodzi. Tak wszystko się zaczęło – tłumaczy.

Warsztaty dla dzieci i dorosłych

Pracownia Doroty Jankowskiej-Grulke mieści się na Radogoszczu, niedaleko placu Słonecznego. – Prowadzę warsztaty, na które przychodzą dorośli i dzieci. Dzieciaki nawet swoimi małymi sukcesami czują się zachęcone do dalszej pracy, dzięki czemu się rozwijają. Dorośli również są zafascynowani i przychodzą do mnie każdego miesiąca – wyjaśnia Dorota.

– Prace powstają od zera z mokrej gliny. Po kilku spotkaniach każdy wychodzi z pracowni zadowolony ze swoją pracą. Zainteresowanie ceramiką rośnie, przyjeżdżają do mnie goście z Pabianic i Tuszyna – dodaje. Na warsztaty można się zapisać, kontaktując się poprzez fanpage na Facebooku @Dzika Ceramika.

Jak to powstaje

Tworzenie ceramiki nie ogranicza się do rękodzielnictwa, to przede wszystkim sztuka. 

– Pracę zaczynamy od urobienia gliny, by uniknąć pęcherzyków powietrza. W zależności od tego, co chcemy osiągnąć, kształtujemy masę – tłumaczy. – Potem praca jest suszona, ponieważ przed wypałem musi zostać pozbawiona wody. Gdy glina jest już sucha, można dopracować jej kształt i gładkość materiałami ściernymi. Po uzyskaniu zadowalającego efektu wstawiamy pracę do pieca elektrycznego i wypalamy. Dochodzi do spieczenia gliny i powstaje praca biskwitowa, czyli taka po pierwszym wypaleniu. Później pokrywana jest ona szkliwem, które musi wyschnąć i z powrotem wkładana jest do pieca. Pod wpływem wysokiej temperatury zachodzą reakcje chemiczne, które pozwalają uzyskać niesamowite efekty, np. kolorystyczne – wyjaśnia Dorota.

Nauka cierpliwości

– Ceramika wymaga cierpliwości. Niektórzy ludzie oczekują szybkich efektów, ale niestety w przypadku wyrobów ceramicznych jest to niemożliwe. Czasami na efekty trzeba czekać od dwóch do trzech tygodni. Wszystko zależy również od stosowanej techniki wypalania i wielkości pracy. Glina wymaga stopniowego suszenia i zakrywania folią. Praca każdego dnia jest powoli odsłaniana, ponieważ zbyt szybkie schnięcie mogłoby spowodować jej popękanie – tłumaczy Dorota.

Wyjątkowy projekt

Dorota Jankowska-Grulke nie ogranicza się w swojej twórczości – realizuje ciekawe projekty i nawiązuje współprace, np. z artystami. – Tworzę biżuterię, przedmioty użytkowe i formy rzeźbiarskie – mówi. – Miałam kiedyś okazję stworzyć urny twarzowe wschodniopruskie halsztackie. Był to pomysł mojego przyjaciela, bursztyniarza ze Stegny, który jest muzealnikiem. Moje urny rozeszły się po Polsce i stały w kilku miejscach, m.in. w Krakowie i muzeum złotnictwa w Kazimierzu Dolnym. Bardzo spodobały się archeologom, kilka urn znalazło nawet swoich kupców. Naczyń tych używano dawniej przy okazji pochówku, urny twarzowe ubierane były w biżuterię z bursztynów. Moje prace miały pełnić rolę rzeźb uzupełniających ekspozycję bursztynowych wyrobów – tłumaczy Dorota.

ZOBACZ TAKŻE