Wracacie do Łodzi z jedynym koncertem projektu „House of Beata”. Na pewno macie w pamięci podłódzkie Grotniki, pierwsze próby, początki zespołu – jak to wtedy wyglądało? Jak wspominacie Łódź sprzed lat?
Wspominamy bardzo dobrze, bo to był czas niesamowitego fermentu i zmian w naszej karierze i w życiu w ogóle. Choć już nie mieszkamy w Łodzi, nadal często się tu pojawiamy – u rodziny czy przyjaciół. Natomiast Grotniki po latach pozostają naszą najmocniejszą bazą. Większość prac nad „House of Beata” przebiegała właśnie tam, w te wakacje. Dobra pogoda, dużo zieleni i kilkanaście dni prób jak za starych, dobrych czasów. Trudno wyobrazić sobie lepsze warunki do kreatywnej pracy.
„House of Beata” brzmi ekscytująco, ale muszę zapytać: dlaczego akurat Beata Kozidrak?
Ani Beata, ani my nie szukaliśmy siebie nawzajem. Pomysł wyszedł od producenta koncertu, który poczuł, że te dwa muzyczne światy mają część wspólną i że może to być bardzo atrakcyjne połączenie. Od początku były jednak wątpliwości – baliśmy się, że to będzie tylko „odgrzewanie” hitów, Beata obawiała się, że nasze wersje będą zbyt dalekie od oryginałów, że się nie dogadamy jako artyści. Bardzo szybko okazało się jednak, że jest między nami chemia.
Jak przebiegał proces wyboru i „przekładu” piosenek Beaty Kozidrak na język KAMP!? Czy jej twórczość miała wcześniej wpływ na waszą muzykę?
Oczywiście znaliśmy twórczość Beaty i Bajmu, ale to są tak klasyczne utwory, że nigdy nie analizowaliśmy ich zawodowo. Kiedy jednak usiedliśmy do pracy, okazało się, że nasze podejścia do muzyki i do tworzenia koncertu właściwie się nie różnią. Ten „przekład” okazał się bardzo naturalny, dawał mnóstwo radości, a obie strony czuły, że mamy porozumienie artystyczne. Trudno opisać ekscytację, która towarzyszyła temu procesowi – to była czysta przyjemność. Widać to było w studiu, na pierwszych próbach i – mamy nadzieję – zobaczą to ludzie w Atlas Arenie.
Zapowiadacie „więcej niż koncert” – klubową, elektroniczną imprezę z gośćmi i instrumentami klasycznymi. Jak zamienicie Atlas Arenę w parkiet?
To nie będzie klasyczny koncert. Pomysł Beaty polega na tym, że to ona zaprasza wszystkich na imprezę do swojego domu – bawimy się razem. Motywami przewodnimi są wspólny taniec i wspólna energia. Tworzenie tanecznego show to jedna z najmocniejszych stron KAMP!, więc w połączeniu z hitami Beaty to będzie mieszanka wybuchowa. Do tego dochodzą dodatkowi muzycy i świetnie zaprojektowana scena. Naprawdę będzie się działo.
Wasza publiczność i publiczność Beaty częściowo mijają się pokoleniowo. Jak planujecie połączyć te dwa muzyczne światy?
W praktyce ta „mijanka” działa chyba tylko w jedną stronę – osoby, które znają KAMP!, na pewno znają Beatę. To bardzo ułatwia sprawę. Oczywiście znajdą się tacy, którzy powiedzą, że nie chcą nowych wersji, ale oryginały, ale warto zaufać profesjonalizmowi Beaty i naszemu – wiemy, co robimy i robimy to dobrze. Kiedy ogłosiliśmy koncert, wielu znajomych mówiło, że nie potrafią sobie wyobrazić takiego połączenia. Ci, którzy już słyszeli cały materiał, przyznają, że trudno o lepsze. Wszystko okaże się w Atlas Arenie!
Co powinni wiedzieć łodzianie przed 29 listopada? Którego utworu warto posłuchać na rozgrzewkę, żeby wejść w klimat „House of Beata”?
Na rozgrzewkę warto posłuchać wszystkich solowych płyt Beaty. Oprócz wielkich hitów jest tam mnóstwo utworów, które z różnych powodów nie trafiły do mainstreamu – czasem były zbyt trudne, zbyt emocjonalne, a czasem po prostu zbyt artystyczne dla radia. To prawdziwe skarby, które odkryliśmy podczas pracy nad tym koncertem. Dajcie im szansę, żeby potem wspólnie śpiewać je w Atlas Arenie. To będzie wspaniały wieczór!
