Już od początku zawodów dało się zauważyć determinację w zespole gospodyń. Były wyraźne rozczarowane tym, jak gra potoczyła się w Łodzi. A przypomnijmy, że tam zespół Budowlanych pokazał swoją siłę, rozkładając BKS na łopatki. Jednak tym razem to bielszczanki przejęły inicjatywę, a przyjezdne musiały gonić wynik. Nie pomagały w tym błędy. Po łódzkiej stronie dało się wyczuć nerwowość.
Przegrana w pierwszym secie rozzłościła drużynę Budowlanych. Łodzianki uporządkowały grę i lepiej pracowały na siatce, co przyniosło wyniki. Nieocenione okazało się tu doświadczenie Jeleny Bagojević. Wszystko układało się po myśli przyjezdnych do czasu pojawienia się na parkiecie byłej ełkaesianki Regiane Bidias. To ona dała sygnał do ataku i BKS szybko wyrównał. Ciosy gospodyń stały się zabójcze, co po krótkim czasie dało im nie tylko przewagę, ale też zwycięstwo.
Na szczęście Budowlani także mieli w zanadrzu swoją tajną broń. Była nią Mackenzie May. Nominalna przyjmująca dała łodziankom sporo siły w ataku. Wyszły na prowadzenie, które utrzymały prawie do samego końca. Nieco nerwowo zrobiło się w końcówce seta, kiedy BKS wyrównał (23:23). I tu niezastąpiona okazała się siła spokoju Any Bjelicy.
Najwięcej emocjonującej gry oglądaliśmy w czwartej partii. Mimo dobrego początku bielszczanek łodzianki nie dawały za wygraną. Wiedziały, że żeby zostać w grze muszą czwartego seta wygrać. Goniły wynik z całych sił. Niestety z marną skutecznością. Kiedy przewaga BKS sięgnęła 9 punktów, los spotkania wydawał się przesądzony. I wtedy na serwisie popisała się Ana Bjelica. To dzięki jej serwisowi udało odrobić się gigantyczną stratę. Niestety szansa na tie-breaka wypadała łodzianko z rąk w samej końcówce. Wojnę nerwów wygrały gospodynie.
3. mecz o brązowy medal:
BKS Bielsko-Biała – Grot Budowlani Łódź 3:1 (25:23, 25:23, 24:26, 25:23)
Stan rywalizacji: 2:1