Co teraz robią muzycy łódzkiej Comy? Założyli zespół Kashell i… dają radę!

Siedemnaście lat po wydaniu debiutanckiego krążka „Pierwsze wyjście z mroku” i ponad dwie dekady od założenia zespołu muzycy łódzkiej Comy – już bez wokalisty Piotra Roguckiego – połączyli siły z Marcinem Martenem, szerzej znanym jako AbradAb. Tak powstał Kashell, który już 26 listopada wyda swoją pierwszą płytę i niedługo potem ruszy w trasę koncertową.

fot. Jan Cisecki
Kashell
6 zdjęć
fot. Jan Cisecki
fot. Jan Cisecki
fot. Adam Słowikowski
fot. A. Słowikowski
ZOBACZ
ZDJĘCIA (6)

Coma zawiesiła działalność w 2019 r. Niedługo potem Rogucki nagrał wspólny materiał z Kubą Karasiem z zespołu The Dumplings (który również zawiesił działalność). Na kolejne poczynania pozostałych członków Comy musieliśmy chwilę poczekać – aż do września tego roku, kiedy dostaliśmy do rąk i uszu pierwszy singiel nowej formacji, zatytułowany „Chłopak”. Ostatnio światło dzienne ujrzał kolejny, „Do przodu”. Tuż przed wydaniem krążka „Kashell” udało nam się porozmawiać z Rafałem Matuszakiem, basistą grupy.

Daniel Markiewicz: Skąd się wzięła nazwa i jak w ogóle doszło do powstania zespołu?

Rafał Matuszak: Nazwa jest trochę pandemiczna, może oznaczać z jednej strony po prostu kaszel, z drugiej chęć wyrzucenia z siebie czegoś, jakichś emocji. Jeśli chodzi o początek naszej współpracy, to z AbradAbem nigdy się na scenie nie przecięliśmy, choć oczywiście o nim słyszeliśmy i szanowaliśmy jego dorobek. Udało nam się spotkać dopiero w 2019 r. w Katowicach, kiedy zagraliśmy razem z nim i innymi muzykami. Współpraca układała się na tyle dobrze, że od Michała Wardzały z naszej wytwórni Mystic Production wyszedł pomysł, żeby zrobić płytę. Pojechaliśmy razem z dAbem na „obóz kondycyjny” i tam w półtora tygodnia powstało sześć utworów, potem dorzuciliśmy jeszcze kolejne cztery.

D.M.: W jakim kierunku będzie podążał Kashell? Czy to będzie Coma-bis czy poszukacie zupełnie nowej drogi?

R.M.: Na pewno na płycie znalazły się nawiązania do Comy, samo brzmienie jest mocne, ale mam wrażenie, że tutaj jest nawet mocniejsze, bardziej agresywne. Coma była bardziej poetycka, więc wydźwięk Kashllu jest dużo mocniejszy. Teksty są bardziej osobiste, mówiące wprost, podobnie jak sama muzyka – inspirowana latami 90., ale okraszona elektroniką i nowymi brzmieniami. To po prostu mocne granie. Kashell to rodzaj emocji, które chcesz wyrzucić z organizmu, tak jak podczas kaszlu wyrzucasz to, co w tobie siedzi. Płyta jest zbiorem tego, co się w nas zbierało w aktualnej sytuacji politycznej, społecznej czy emocjonalnej.

D.M.: Nie obawialiście się, czy w ogóle uda się pogodzić rap i rock w jednym składzie?

R.M.: W ogóle się tego nie baliśmy. Bardziej zastanawialiśmy się, czy nasze spotkanie przyniesie wspólną ideę, czy jesteśmy w stanie stworzyć wspólnie muzykę. Nie tylko z AbradAbem, bo chcieliśmy też sprawdzić to między naszą czwórką. Rozpad Comy pociągnął za sobą bardzo wiele emocji i ta płyta trochę nam odpowiedziała na pytanie, czy my we czwórkę (muzyków Comy red.) jesteśmy jeszcze w stanie coś ze sobą stworzyć. Okazało się, że tak. Nie było wielu kompromisów, to, co stworzyliśmy na tym obozie w Pawlikówce, to była praca, która wynikała z naszych improwizacji i aż około 80% z tych improwizacji weszło na płytę. 

D.M.: Zaczęliście współpracę z AbradAbem po ponad dwóch dekadach grania z innym wokalistą. Trudno było się przestawić? Coś was zaskoczyło w tym nowym zestawieniu?

R.M.: Wszystko wyszło bardzo fajnie. Dla nas to była świeżość, pewna nowość, a im więcej takich spotkań muzycznych, tym dla twórcy lepiej. Człowiek się otwiera na nowe myśli, idee, ktoś coś nowego wprowadza pod wpływem tych spotkań. Jestem bardzo zadowolony, że to się wydarzyło.

D.M.: Z jednej strony ciężko powiedzieć, że wszyscy zaczynacie od zera, ale jako nowa formacja z pewnością musicie mierzyć się z wieloma problemami. Czujecie się trochę jak debiutanci czy raczej jak starzy wyjadacze?

R.M.: Czujemy się jak debiutanci, ale też jak dinozaury. Pomimo tego, że zespół debiutuje, na scenie jesteśmy wszyscy ponad 20 lat. Doświadczenie w tej kwestii mamy dosyć duże, ale sama muzyka jest świeża, debiutancka. Oczywiście towarzyszy nam trema przed wydaniem płyty i tym, jaki będzie odbiór. Z tego powodu tak wygląda okładka płyty – jest tam symbol triceratopsa, w tym wypadku dinozaura wkurzonego. Takiego, który jeszcze potrafi coś pokazać.

D.M.: Jak w tej chwili widzicie Kashell – jako projekt długoterminowy czy przygodę, która równie dobrze może skończyć się na jednej płycie?

R.M.: Jesteśmy w przeddzień pierwszych koncertów, one nam odpowiedzą, jakie jest zainteresowanie tą muzyką. Mam nadzieję, że trasa rozciągnie się na styczeńluty, a potem usiądziemy nad kolejnym materiałem, bo myślimy już o drugiej płycie.

Premierowy koncert grupa Kashell zagra 16 grudnia w Łodzi, na Scenie Monopolis. Bilety do kupienia na stronie www.scena.artkombinat.pl w cenie 50 zł (przedsprzedaż) i 59 zł (w dniu koncertu). 

ZOBACZ TAKŻE