Tomasz Śniegula miłośnikiem elektrycznych rowerów został 10 lat temu. Szukał produktu na swój własny biznes, ale takiego, który nie będzie miał krótkiego terminu przydatności, tak jak to bywa w przemyśle spożywczym, a dodatkowo będzie nowoczesny i sprawiający radość.
– Wszystkie te warunki spełnia rower elektryczny. Ponad 10 lat temu pojechałem pierwszy raz na targi rowerowe. Tam spotkałem człowieka, który miał pomysł podobny do mojego, tyle że początkowo sprowadzał rowery z Chin. Dziś jest właścicielem pierwszej w Polsce firmy produkującej elektryki na dużą skalę – wspomina początki Tomasz Śniegula.
Rower elektryczny dla każdego
Rower elektryczny może służyć zarówno do jazdy rekreacyjnej, jak i wyczynowej, a stereotypowe podejście, że elektryki są dla leniuchów, Tomasz Śniegula obala bardzo szybko:
– Wszystkim się wydaje, że na rowerze elektrycznym człowiek jedzie i się nie męczy, ale trzeba pamiętać, że cały proces decyzyjny jest w naszej głowie i my decydujemy, czy chcemy się zmęczyć, czy nie. Wystarczy, że wyłączymy prąd i będziemy pracować tak, jakbyśmy jechali na zwykłym rowerze obciążonym wypełnionymi sakwami. Ten rower jest cięższy od zwykłego o 10 kg – przekonuje łodzianin.
Tomasz Śniegula, jeżdżąc rowerami elektrycznymi od 10 lat, sam wykorzystuje dodatkowy napęd tylko wtedy, gdy jest bardzo zmęczony lub się spieszy, a także na dużych podjazdach. Klienci natomiast używają elektryków w bardzo zróżnicowany sposób. Od wyczynowej jazdy po górach czy trekkingowej po lasach, po codzienne dojazdy do pracy w mieście.
– Mam 20 km do pracy. Jeżdżę głównie samochodem, ale teraz ze względu na ceny paliw chcę się przesiąść na rower. Jednak te 20 km po górkach i dołkach to dla mnie za dużo, przydałoby się w niektórych miejscach wspomaganie – przyznaje jeden z klientów.
Dofinansowanie na EcoBike dla łodzian
Koszt takiego roweru to wydatek rzędu kilku, a nawet kilkunastu tys. zł. Tomasz Śniegula wpadł na pomysł, by z Budżetu Obywatelskiego dofinansować sprzęt tym mieszkańcom, którzy zadeklarują odstawienie auta na rzecz dojazdu do pracy właśnie rowerem. Pomysł zaczerpnął z Holandii.
– Gdyby 800 mieszkańców przesiadło się na elektryki, a każdy z nich rocznie przejechałby 1500 km, to oprócz tego, że w mieście byłoby mniej korków, bo po ulicach jeździłoby o 800 mniej aut, to jeszcze w atmosferze byłoby o ok. 300 ton dwutlenku węgla mniej – wylicza Tomasz Śniegula.
Projekt jest teraz w fazie oceny przez Urząd Miasta. Jeśli przejdzie ocenę formalną, przyjdzie czas na weryfikację przez mieszkańców podczas głosowania w październiku.
Dopóki starczy sił…
Elektryczne rowery mają zamontowaną baterię, dzięki której wspomagają rowerzystę podczas jazdy.
– Taki rower koniecznie trzeba wypróbować, żeby przekonać się, czy jazda nim się spodoba i będzie służyć. Okazuje się, że prawie każdy, kto wsiada na elektryka, czerpie ogromną radość i przyjemność z jazdy – uważa Tomasz Śniegula.
Z elektrycznego napędu można korzystać przez cały czas jazdy, tylko w wybranych momentach, np. jadąc pod górkę – lub też całkowicie wyłączyć elektryczne wspomaganie. Natomiast korzystając w pełni z baterii, w zależności od modelu, stopnia trudności trasy, jak również wagi użytkownika, na elektrycznym rowerze można przejechać nawet 100 km. A gdy zabraknie „paliwa", pozostaje jeszcze siła mięśni nóg.