Jakub Dziółka, trener ŁKS Łódź: przed nami dużo pracy [WYWIAD]

ŁKS Łódź przegrał swój pierwszy oficjalny mecz pod wodzą trenera Jakuba Dziółki. Jak szkoleniowiec zapatruje się na realizację taktyki i gdzie widzi błędy u swoich piłkarzy?

Jakub Dziółka, trener ŁKS Łódź
Jakub Dziółka, trener ŁKS Łódź

Trudno było przyjąć porażkę w debiucie?

Celem było zwycięstwo, ale z porażek też można wyciągnąć coś dobrego. Analizowaliśmy na odprawie, co zrobiliśmy źle. Na pewno nie możemy tracić tak łatwo bramek. Powinniśmy lepiej zachować się przy wyrzucie z autu. Przy drugiej bramce pięć razy mieliśmy piłkę, pięć razy ją straciliśmy, a finalnie nie zabezpieczyliśmy środka i przegraliśmy mecz w końcówce. 

Czego zabrakło do zwycięstwa? 

Jest tego sporo. Musimy kreować więcej wejść w pole karne i więcej akcji bramkowych. Pozycje budowaliśmy poza jedenastką i nasze dośrodkowania były zbyt często przejmowane przez rywali. Źle działaliśmy w fazach przejściowych. Nie wykorzystaliśmy bardzo dobrych 25 minut pierwszej połowy. Byliśmy na fali wznoszącej, a niestety nie padła z tego bramka. To wszystko pokazuje, że przed nami jeszcze dużo pracy. Piłka jest kompleksowym sportem i musimy wciąż pracować nad naszym modelem. 

Na ile procent udało się zrealizować plan taktyczny w meczu z Arką? 

Ciężko mówić o konkretnych liczbach. Ten mecz odbył się pięć tygodni po naszym pierwszym meczu kontrolnym z Wieczystą Kraków. Zawodnicy realizowali nasze założenia i widać, że to wszystko idzie ku lepszemu. Oczywiście dynamika meczów sparingowych jest zupełnie inna niż tych o stawkę i ciężko wyciągać z nich kompleksowe wnioski. Dopiero po pierwszym ligowym starciu widzimy więcej. Przykładem może być pressing po prawej stronie boiska. Wiedzieliśmy, że Arka będzie tam grała intensywnie, chcieliśmy tę stronę zamknąć, ale nie do końca to wyszło. Mieliśmy też roszady w napadzie. Husein Balić zachowawczo nie grał z Piastem, w składzie był za to Kay Tejan. Teraz byliśmy zmuszeni odwrócić tę sytuację. Te drobne elementy sprawiły, że nie byliśmy tak skuteczni jak bym chciał. Mimo to potrafiliśmy grać dobrze, odbierać piłkę i momentami dominować na boisku. Oczywiście Arka również miała swoje okazje, ale my dużo pracowaliśmy nad niską defensywą i bloki Kupczaka, Gulena czy Louveau pokazują, że to działało. 

No właśnie, czy ta obrona nie była zbyt niska? Chcieliście tak grać, czy to Arka was zmusiła do zamknięcia się w polu karnym?

Chcemy też bronić nisko. Przez większość meczu graliśmy bardzo intensywnie i to pokazują wyniki motoryczne. Jednak musimy też umieć bronić się we własnym polu karnym, bo przeciwnicy zawsze będą tworzyć sytuacje. Oczywiście przy bramce na 2:1 byliśmy zbyt nisko. Ten pojedynek powinien odbyć się przed polem karnym i wtedy szansa na stratę gola byłaby zniwelowana. W procesie nauki nowego stylu gry jesteśmy dopiero od pięciu tygodni, więc to naturalne, że błędy będą się przydarzać.

Czy „9” to nowa pozycja Balicia, czy chwilowa konieczność? 

Konieczność. Andreu Arasa doznał urazu podczas pierwszego sparingu, był przez cztery tygodnie poza treningiem, na obozie miał treningi indywidualne. Przed meczem z Arką odbył pierwszy mikrocykl i nie był gotowy na cały mecz. Wcześniej też wspominałem, że drobny uraz miał Balić i nie grał z Piastem. Chociaż wiedząc, że na dłużej wypadł nam Arasa podczas obozu przygotowywaliśmy go do gry w roli napastnika. To nie jest jego naturalna pozycja i to też nie jest profil zawodnika, jakiego chcemy mieć na tej pozycji. Mimo to miał kilka dobrych zachowań. Po analizie wiemy również, że zbyt często był poza polem karnym, co nie pozwalało w pełni wykorzystywać naszych dobrych dośrodkowań. 

Czy Michał Mokrzycki na dłużej przegrał rywalizację z Mateuszem Wysokińskim?

Nie przegrał. To była decyzja na pierwszy mecz. Michał miał okres przygotowawczy z urazem, dlatego tak ułożyliśmy pierwszą jedenastkę na ten mecz. Jednak jego forma wciąż rośnie, co pokazał po wejściu na boisko bardzo ładnym zagraniem za obrońców do Kamila Dankowskiego. 

Wspominał pan o intensywnym pressingu. Czy jednak nie był zbyt intensywny? Bo w końcówce zawodnicy wyglądali na mocno zmęczonych. 

Musimy się zaadaptować do takiego wysiłku i dobrze reagować zmianami. Oczywiście przeciwnik ma również swoje ambicje i będzie atakował, dlatego musimy dobrze zarządzać fazami meczu. Jednak uważam, że taki styl gry jest zarówno efektywny, jak i efektowny. Po dzisiejszej analizie widzieliśmy, że musimy tworzyć więcej szans po odbiorach, których było dużo. Będziemy pracować również nad efektywnością przerzutów na drugą stronę boiska. Po części zgadzam się jednak z tym, że ta ostatnia bramka była wynikiem zmęczenia, a przynajmniej tego, że zawodnicy mieli to zmęczenie w głowach. Dane pokazują, że druga część gry była intensywniejsza niż pierwsza. Zabrakło nam tzw. intensywności taktycznej. Przy takim stylu gry będą padać bramki w końcówkach, dlatego bardzo ważni są zawodnicy, którzy skończą mecz. Jednak, jeżeli ja mam być trenerem ŁKS-u dłużej, to będę wymagał od zawodników właśnie takiej wysokiej i intensywnej gry.

ZOBACZ TAKŻE