Zanim przeszedł czas zakupów, były odejścia. Z klubem pożegnali się m.in. Dominik Kun, Ernest Terpiłowski, Paweł Zieliński czy Serafin Szota. Poza tym ostatnim reszta zawodników odstawała poziomem od Ekstraklasy. Były również dwa odejścia za gotówkę. Do Hokkaido Consadole Sapporo przeniósł się Jordi Sanchez, a do FC Luzern – Andrejs Ciganiks. Lukę po Łotyszu udało się szybko zapełnić. Do Widzewa przyszedł Samuel Kozlowski, który wydaje się idealnie wpasowywać w wizję gry Daniela Myśliwca.
Nowe twarze
Poza Słowakiem linię defensywy wzmocnił Kreshnik Hajrizi. Kosowianin ze szwajcarskim paszportem do Łodzi przybył z FC Lugano. RTS jednak sięgał nie tylko za granicę i sprowadził także trzech polskich graczy. Jako pierwszy z wolnego kontraktu przyszedł Jakub Łukowski, który wcześniej reprezentował barwy Korony Kielce. Napad wzmocnił Hubert Sobol, rewelacja z KKS Kalisz. Z rezerw Legii Warszawa do Łodzi przeprowadził się Marcel Krajewski. Ostatnim i jak na razie najgłośniejszym zakupem Widzewa jest Hilary Gong. Pomocnik z FC Trencin ma papiery na gwiazdę ligi, ale Ekstraklasa już nie takich piłkarzy weryfikowała negatywnie. Wydaje się, że jedyną luką, którą trzeba na “już” zapełnić w łódzkim klubie, jest napad. Po odejściu Sancheza Widzewiacy nie zakontraktowali żadnego napastnika, który byłby zastępstwem 1 do 1. Są co prawda Imad Rondić i Hubert Sobol, ale żeby rywalizować o najwyższe laury, trzeba mieć solidnego goleadora.