ŁKS od początku ruszył do ataku. W pierwszej połowie prawie całkowicie dominował i nie pozwolił tyszanom na wyprowadzenie żadnego ciosu. Przyjezdni konsekwentnie parli na bramkę przeciwnika. Przełamać obronę gospodarzy udało się po pół godzinie. Antoni Młynarczyk dośrodkował z lewego skrzydła, a piłkę ostatecznie dopadł Stefan Feiertag, który popisał się pięknym strzałem głową. Rycerze Wiosny nie dali nawet chwili oddechu GKS-owi. Już 2 minuty później podwyższyli prowadzenie. Tym razem umiejętnościami popisał się Pirulo, który dostał piłkę od Michała Mokrzyckiego i wyszedł sam na sam z bramkarzem. Nie pomylił się i zdobył pierwszego gola w tym sezonie.
W drugiej połowie łodzianie wcale nie zwolnili. Wręcz przeciwnie. Dobili przeciwnik na samym jej początku. W 51. minucie gola na 3:0 strzelił Andreu Arasa. Wcześniej szczęścia próbował Młynarczyk, ale trafił w słupek. Dobić próbował Feiertag, ale znów nieskutecznie. Na szczęście futbolówka znalazła Arasa na piątym metrze - ten nie mógł już spudłować. Łodzianie mieli spokojną głowę i bez nerwów mogli dograć spotkanie do końca. I choć sił już zaczynało brakować, to na całe szczęście w łódzkiej bramce stał Bobek, który pod koniec spotkania popisał się kilkoma kapitalnymi paradami. To m.in. dzięki niemu łodzianie wracają z Tychów z kompletem punktów.
GKS Tychy - ŁKS Łódź 0:3 (0:2)
Bramki:
S. Feiertag (33’)
Pirulo (35’)
A. Arasa (52’)
ŁKS:
A. Bobek, L. Gulen, K. Dankowski, Ł. Wiech, P. Głowacki, A. Arasa (73’ J. Alastuey), M. Mokrzycki (83’ M. Wysokiński), M. Kupczak, Pirulo (73’ H. Balić), A. Młynarczyk (60’ A. Tutyskinas)