Spotkanie rozpoczęło się punktualnie o godz. 20:30 i… trwało zaledwie 2 minuty. Odpalone przez kibiców race spowodowały przerwę w grze, która trwała aż 13 minut. Po niej lepiej w mecz weszła Korona, która od razu przystąpiła do ataku - po jednym z kilku rzutów rożnych w 5. minucie meczu piłkę z linii bramkowej wybił Szymon Czyż. Również Czyż był autorem pierwszej dogodnej okazji dla łodzian - po jego strzale z dystansu w 12. minucie bramkarz Korony wybił piłkę na rzut rożny. Dwie minuty później, po dośrodkowaniu z lewej strony boiska, świetną okazję miał Wiktor Długosz, jednak po strzale głową piłka powędrowała wysoko ponad bramką. Po tej sytuacji nastąpił spokojniejszy, żeby nie powiedzieć nudy fragment meczu, który potrwał aż do zakończenia pierwszej połowy. Na boisku niewiele się działo. Obie drużyny próbowały stworzyć zagrożenie po dośrodkowaniach, jednak po żadnym z nich wynik meczu nie uległ zmianie.
Wielkie emocje w drugiej połowie
Druga połowa spotkania zrekompensowała kibicom to, co musieli oglądać w pierwszej. Co prawda dopiero od 69. minuty, ale naprawdę warto było poczekać! To wtedy z rzutu wolnego dośrodkował Dawid Błanik, a piłkę głową do bramki skierował Kostas Sotiriou. Gra nabrała rumieńców! W 73. minucie Juljan Shehu przejął piłkę wrzuconą z autu w pole karne Korony i po ogromnym zamieszaniu umieścił ją w siatce. Minęło 6 minut i Złocisto-Krwiści znów byli na prowadzeniu. Peter Therkildsen źle wybił dośrodkowaną w pole karne piłkę, po czym Adrian Dalmau posłał ją do bramki. Więcej goli już nie obejrzeliśmy i to Czerwono-Biało-Czerwoni musieli uznać wyższość rywali.
Korona Kielce - Widzew Łódź 2:1
Widzew Łódź: Gikiewicz (C) – Krajewski (51’ Silva), Therkildsen, Volanakis, Kozlovský – Czyż – Sypek (62’ Kerk), Álvarez (82’ Nunes), Shehu, Łukowski (62’ Cybulski) – Tupta (82’ Sobol).
