W pierwszych fragmentach spotkania nieco więcej z gry mieli łodzianie. ŁKS Łódź częściej był przy piłce i konstruował akcje, ale przeważnie było to bieganie bez większego celu. Ani razu nie udało się zagrozić bramce przyjezdnych.
Jak powinno się grać w piłkę po piętnastej minucie zaczęli pokazywać gdynianie, którzy przejęli inicjatywę i co chwila stwarzali zagrożenie w okolicach pola karnego ełkaesiaków. Gospodarze byli na tyle bezradni, że przez długie minuty nie byli w stanie zrobić absolutnie nic, poza wybijaniem piłek.
Arka dopięła swego
Po zmianie stron sytuacja znów się powtórzyła. Ponownie to ŁKS Łódź miał nieco więcej przewagi na początku, ale z każdą kolejną minutą coraz bardziej prosił się o stratę bramki. Tym bardziej, że sam nie potrafił zmusić do wytężonej pracy Damiana Węglarza. Na osiem minut przed końcem spotkania Arka dopięła w końcu swego. Po jednym ze stałych fragmentów gry w polu karnym łodzian wciąż przebywała spora grupa zawodników, dzięki czemu wrzutka sprzed szesnastki nieco na aferę znalazła adresata. Najwyżej do piłki wyskoczył Michał Marcjanik, który głową pokonał Bobka.
Ostatnie minuty łodzianie grali w osłabieniu po czerwonej kartce Aleksandra Iwańczyka. Mimo to próbowali jeszcze odwrócić losy meczu, dzięki czemu oddali jeden celny strzał! Chwilę później przyjezdni zabawili się pod polem karnym ŁKS Łódź, dzięki czemu Szymon Sobczak ustalił wynik meczu na 2:0. Końcowy gwizdek z ulgą przyjęli kibice i zapewne sami piłkarze ŁKS Łódź. Kolejny mecz o punkty łodzianie rozegrają dopiero w lutym.
ŁKS Łódź – Arka Gdynia 0:2 (0:0)
Bramki: Marcjanik 82’, Sobczak (0+4’
ŁKS Łódź: Bobek – Gulen, Wiech, Tutyskinas, Głowacki – Wysokiński, Mokrzycki (58’ Iwańczyk), Pirulo – Arasa, Feiertag, Młynarczyk (84’ Zając)