Już od pierwszych akcji meczu widać było, że na boisku spotkały się ofensywnie grające zespoły. Piłka raz po raz przenosiła się z jednego pola karnego do drugiego, ale długo bolączką obu drużyn było oddane choćby celnego strzału. Te pojawiły się z czasem.
Z biegiem meczu inicjatywę zaczął przejmować ŁKS Łódź i to właśnie gospodarze dyktowali warunki gry. Przyjezdni zdawali się nie spodziewać takiego obrotu spraw i dali zepchnąć się do obrony. W międzyczasie swój show rozpoczął Wojciech Myć. Wydawało się, że w meczu naszpikowanym ligowymi gwiazdami to arbiter szukał reflektorów, a jego kontrowersyjne decyzje podniosły atmosferę na stadionie i boisku.
Obie drużyny zdawały się tym nie przejmować i w okolicach przerwy wypracowały sobie najlepsze sytuacje strzeleckie. Tuż przed gwizdkiem ŁKS Łódź od straty bramki uratował Krzysztof Fałowski, który wybił piłkę z linii bramkowej. Chwilę po zmianie stron Fabian Piasecki w idealnej sytuacji główkował piłkę w poprzeczkę.
Fajerwerków zabrakło
Druga część meczu to wciąż ofensywna uczta, na której zabrakło dania głównego, czyli goli. Łodzianie wciąż zdawali się przeważać na boisku, a Wieczysta po zmianach rozruszała swoje ataki. Dobrych okazji nie brakowało, ale obie bramki, przy pomocy bramkarzy, były jak zaczarowane.
Odczarować swoją ofensywę ŁKS Łódź spróbuje już w czwartek (25 września). Łodzianie w Pucharze Polski zagrają na własnym boisku z Chrobrym Głogów, z którym po ligowej porażce mają rachunki do wyrównania.
ŁKS Łódź – Wieczysta Kraków 0:0 (0:0)
ŁKS Łódź: Bobek – Loffelsend (Rudol 79’), Craciun, Fałowski, Norlin – Kupczak, Mokrzycki (Wysokiński 63’), Toma (Ernst 73’) – Krykun, Piasecki (Lewandowski 73’), Balić (Jurkiewicz 73’)
