Urodził się w Łodzi i mieszkał w niej przez 10 lat. Później wyprowadził się do Niemiec, studiował we Francji, a od 2005 r. mieszka w Zurychu. W Szwajcarii pracował w branży podatkowej i bankowej, a w międzyczasie rozwijał swoją pasję do monet.
– Po raz pierwszy zetknąłem się z nimi, gdy miałem 14 albo 15 lat – opowiada Michał Zagórowski. – Dziadek kupował mi srebrne, międzywojenne monety. Lubiłem je, ale nie były mi wtedy potrzebne do szczęścia.
Po latach do nich wrócił i jak przyznaje, bardzo się zdziwił. Okazało się, że są numizmatycznymi, cennymi obiektami.
Dobra inwestycja
– Numizmatykę postrzega się dzisiaj jako kompletnie nieatrakcyjną, ale myślę, że ludzie chętnie zaczęliby zbierać monety, gdyby wyjaśniono im, jak to dobrze robić – przyznaje Michał.
Łodzianin wraz z żoną Joanną i przyjaciółmi – Magdą Cichawą i dr. Piotrem Palmą – stworzył zespół, który obrał za cel badanie poszczególnych numizmatów, śledzenie ich cen w czasie i zachęcenie zainteresowanych do inwestycji.
– Z naszych obserwacji wynika, że niezależnie od wielkości inflacji ceny numizmatów ciągle rosną – podkreśla Michał. – Doszliśmy do wniosku, że dobrym pomysłem będzie stworzenie indeksu najlepiej rokujących monet. Istnieją spisy notowań spółek, a także obligacji, ale jeżeli mowa o numizmatyce, to dotychczas coś takiego jeszcze nie powstało.
W 2023 r. pojawiła się strona numindex.com, na której znajduje się lista 30 reprezentacyjnych monet wraz z ich aktualnymi cenami. Witryna jest prowadzona w językach polskim, włoskim, niemieckim i angielskim. W stworzeniu tego indeksu pomagali laicy i eksperci. Ci pierwsi, wypełniając przygotowaną ankietę, wypowiadali się na temat tego, czego konkretnie oczekują. W kwestii wyboru poszczególnych okazów Michał kontaktował się z legendami numizmatyki z Polski i całej Europy. Każdy z nich miał inną wizję, dlatego zespół musiał wypracować pewien kompromis. Wśród zamieszczonych pozycji znajdują się numizmaty m.in. z Francji i Włoch. Uważni obserwatorzy zauważą też kilka kontrowersyjnych monet, m.in. te pojawiające się w państwach kolonijnych, np. Tunezji i Erytrei, a także tę, która była bita w Wolnym Mieście Gdańsku.
– Każdy numizmatyk z Niemiec stwierdzi, że ta moneta jest niemieckim okazem, ale są też tacy, którzy powiedzą, że to polski numizmat – dodaje łodzianin.
Łódzki indeks
W spisie znajduje się również moneta pochodząca z łódzkiego getta. Temat II wojny światowej i dzielnicy żydowskiej swego czasu bardzo zainteresował Michała.
– Ghetto Litzmannstadt to jedyne getto, w którym bito monety – podkreśla.
Na rynku bardzo łatwo znaleźć podróbki tych okazów, dlatego zainteresowani powinni kupować je wyłącznie w domach aukcyjnych. Za jedną sztukę w średnim stanie zachowania można zapłacić kilkaset złotych, a te w dobrym stanie kosztują nawet kilka tysięcy złotych. Gdy łodzianin zainteresował się tymi monetami, nawiązał kontakt z holenderskim numizmatykiem, mającym na ich temat szeroką wiedzę. To właśnie on w latach 90. poznał Mordechaia Browna – mężczyznę, który produkował monety w łódzkim getcie. Michał postanowił spotkać się z tym twórcą.
– Miałem ogromne szczęście, bo okazało się, że Mordechai Brown jeszcze żyje – dodaje łodzianin. – Kiedy tylko nadarzyła się okazja, wsiadłem w samolot do Izraela. Dzięki niemu dowiedziałem się jeszcze wielu innych rzeczy na temat numizmatów z dzielnicy żydowskiej.
Ta historia zainspirowała go do tego, aby nazwać stworzony spis łódzkim indeksem i skłoniła do propagowania numizmatyki związanej z Łodzią. Michał zachęca innych do interesowania się monetami.