Łódź powstała z miłości do żeglowania. Tę pasję Włodzimierz Klimczak odkrył w sobie wiele lat temu. – Nie wypada mówić, kiedy to było, bo to są aż tak odległe czasy (śmiech). Na żeglowanie zostałem namówiony jako harcerz. Tutaj w Łodzi, na Bałutach to nasze harcerstwo wykształciło bardzo liczną grupę żeglarzy – wspomina Włodzimierz Klimczak.
Pierwsza łódź
Włodzimierz niezbyt dobrze czuł się na cudzych łódkach, dlatego zaczął budować własne. Pierwsza powstała w 2000 roku i była największą zbudowaną przez Włodzimierza Klimczaka. Miała aż 5 kabin dwuosobowych. Kolejną, mniejszą, zbudował komercyjnie dla klienta. Najpierw przy pracach pomagali inni – współpracownicy i przyjaciele. I to oni nadali nazwę wszystkim łodziom, budowanym przez Włodzimierza – „Marzenie admirała”.
Ostatnią, trzecią łódź, żeglarz zbudował samodzielnie. Wszystkie jej elementy zostały wykonane ręcznie. – Gros prac wykonałem zupełnie sam, łącznie z wciąganiem ciężkich blach wielkości 3 metry na 1,5 metra. Ale mam grupę wnuków, która tutaj przychodzi i kibicuje, motywuje mnie do pracy – śmieje się Włodzimierz.
Ostatnie prace przy łódce
Łódka jest niemal skończona. Prace nad nią trwają od czterech lat. Jest w niej przestronna część sypialniana, a także w pełni wyposażona łazienka. Do zrobienia zostały jeszcze prace wykończeniowe we wnętrzu i wyposażenie między innymi części kuchennej.
– Musi zniknąć ten nieładny kolor ścian i sufitów, wnętrze będzie pokryte drewnem i tkaninami materiałowymi, żeby było miłe i przytulne – taki dom na wodzie, którym można popłynąć w bardzo wiele miejsc, co jest naszym wspólnym, rodzinnym celem – przyznaje Włodzimierz.
Włodzimierz Klimczak ma nadzieję dokończyć wszystkie prace w okresie zimowym i na wiosnę zwodować łódkę na śródlądowych wodach w Polsce.
– Mamy dwa pomysły – albo będzie to Pątnów koło Konina, o ile ze względu na remont nie zostaną zamknięte śluzy, albo Płock i wtedy będzie dostępna dla nas Wisła oraz Pojezierze, a w przypadku Pątnowa byłaby to Warta i Odra – wymienia żeglarz.
Rodzinne żeglowanie
Mimo że łódź budował sam, to na rejs na pewno sam nie popłynie. Pasją zaraził najbliższych – żonę, dzieci, ale i wnuki. – Najbardziej lubię tę wolność, która jest związana z tym, że się płynie z miejsca na miejsce i nie jest się zależnym od jakiegoś jednego domu. Żeglowanie też jest bardzo różnorodne, każdego dnia rzeka wygląda zupełnie inaczej – dodaje Danuta, żona żeglarza.
Tą wolnością państwo Klimczakowie chcą dzielić się z innymi i zapraszają do wspólnych rejsów po polskich rzekach i pojezierzach wszystkich, którzy mają ochotę spróbować, czym jest żeglowanie. Skontaktować można się z łódzkimi żeglarzami poprzez facebookowy profil „Marzenie Admirała”.