Gdyby mecze piłkarskie trwały siedem minut, ŁKS Łódź miałby sporo powodów do radości. W pierwszych fragmentach to łodzianie mieli inicjatywę i nawet dwukrotnie byli bliscy wyjścia na prowadzenie. Zabrakło jedynie celności.
GKS Tychy nie miał litości
ŁKS Łódź brutalnie przekonał się o tym, że niewykorzystane okazje lubią się mścić. Kiedy już goście zaczęli grać swoją piłkę, do strzelania bramek nie potrzebowali wiele. Jako pierwszy do siatki trafił Julius Ertlthaler, który po prostu kropnął piłkę z dystansu. Dziewięć minut później Jakubowi Budnickiemu pomógł Aleksander Bobek, który pokracznie wyszedł z bramki przy rzucie rożnym i minął się z piłką. Dopełnieniem obrazu rozpaczy była asysta Michała Mokrzyckiego przy trzeciej bramce – idealne podanie pomocnika przez pół boiska dotarło do Ertlthalera, który z łatwością wszedł w pole karne, położył dwóch rywali i podwyższył prowadzenie tyszan.
Do rozstrzygnięcia meczu potrzeba było więc zaledwie 30 minut. Po trzeciej bramce dla przyjezdnych pewne stało się to, kto zainkasuje w Łodzi komplet punktów.
ŁKS Łódź jeszcze próbował
Jedyne, na co było stać ŁKS Łódź to próba zmniejszenia rozmiarów porażki. Łodzianie zabrali się za to tuż po przerwie i dzięki bramce Huseina Balicia rodem ze sztuk walki udało się. Nie zmieniło to jednak obrazu tragedii, która od ponad miesiąca targa Rycerzami Wiosny. ŁKS Łódź przegrał trzeci mecz z rzędu i trudno już dopatrzyć się jakichkolwiek pozytywów. Już w piątek (25 kwietnia) ŁKS Łódź zagra na wyjeździe ze Stalą Stalowa Wola.
ŁKS Łódź – GKS Tychy 1:3 (0:3)
Bramki: Balić 66’ – Ertlthaler 10’, 27’, Budnicki 19’
ŁKS Łódź: Bobek – Dankowski, Rudol, Fałowski, Głowacki – Kupczak (46’ Terlecki), Mokrzycki (46’ Hinokio), Wysokiński (72’ Wzięch) – Młynarczyk (46’ Sitek), Mrvaljević (46’ Norlin), Balić