Ludwik Geyer i jego największy zakład bawełniany w Królestwie Polskim. Od sukcesu do upadku

Dzięki kredytom Banku Polskiego i pożyczkom państwowym przedsiębiorstwo Ludwika Geyera wyrosło w pierwszej poł. XIX w. na największy zakład bawełniany w Królestwie Polskim.

Historia Ludwika Geyera
Ludwik Geyer i jego największy zakład bawełniany w Królestwie Polskim. Od sukcesu do upadku
6 zdjęć
Historia Ludwika Geyera
Historia Ludwika Geyera
Historia Ludwika Geyera
Historia Ludwika Geyera
Historia Ludwika Geyera
ZOBACZ
ZDJĘCIA (6)

Na sztuce tkania i farbowania sukna znał się dobrze. Ówcześni łodzianie nazywali go „czarnym i kudłatym sępem spod Löbau” (niem. geier – sęp), bo dość bezwzględnie dążył do pomnażania majątku. Był człowiekiem rzutkim, o zdolnościach handlowych, chociaż zdarzały mu się wpadki i nieudane inwestycje, ale szybkie kariery i spektakularne plajty były nieodłącznym elementem rozwoju przemysłowej Łodzi. 

Drugi kompleks fabryczny

Gdy nad stawem pracowała już Biała Fabryka, po zachodniej stronie ul. Piotrkowskiej, na południe od Jasienia (ul. Piotrkowska 303/305), rozwijał się kolejny kompleks fabryczny. W 1847 r. do dwupiętrowego budynku po Rundzieherze dostawiono dwa pawilony i trzy budynki na krochmalnię i farbiarnię. W jednej przystawce mieściła się druga maszyna parowa, przy której stał komin „znakomitej wielkości z cegły wymurowany”. Dziesięć lat później z tej samej maszyny parowej korzystał także zbudowany w 1856 r. młyn. Pierwsze w Królestwie Polskim tego typu urządzenie o mocy 60 KM zamontowano w 1838 r. w Białej Fabryce, gdzie stanął pierwszy komin kotłowni, a maszynę parową Geyer sprowadził z Belgii – do Gdańska drogą morską, do Włocławka również drogą wodną, a z Włocławka do Łodzi na platformie ciągniętej przez woły – co budziło ogromną sensację.

W fabryce używano jako siły napędowej także kół wodnych. W latach 40. fabryka nadal szybko się rozwijała. Liczba wrzecion wzrosła do ponad 20 tys., a moc maszyn do 120 KM. Zatrudniała ok. 700 robotników. Fabryka była kompletnym zakładem, prowadzącym wszystkie działy produkcji bawełnianej. Jednocześnie czuł się Geyer dziedzicem Wólki i tak traktował okolicznych chłopów, wymuszając prace na swoich polach, gdzie uprawiał żyto i prowadził plantację krappu, używanego do produkcji barwników.

Kredytowa pętla 

W 1841 r. zadłużenie Geyera wobec rządu i Banku Polskiego wynosiło ok. 800 tys. zł. W rezultacie niespłacania zobowiązań, co było związane z intensywnym inwestowaniem, zadłużenie przedsiębiorcy w 1846 r. wynosiło już ponad milion złotych! Bank Polski za zgodą władz rządowych  postanowił zabezpieczyć długi, biorąc pod zastaw cały majątek przemysłowca, a nadzór nad nim miał sprawować prezydent Łodzi. W łatach 1848–1852, dzięki wielkiemu rozwojowi zakładu, Geyer spłacił część długów. Jednakże już od 1851 r. zaczął inwestować w niewłókiennicze działy produkcji i wybudował np. cukrownię w swych dobrach Ruda. Na tę inwestycję otrzymał kolejną pożyczkę z BP w wysokości 100 tys. rubli, tj. ok. 600 tys. zł. Ogółem zadłużenie jego przedsiębiorstwa wobec Banku Polskiego i państwa systematycznie rosło, osiągając w 1860 r. sumę ponad 4 mln zł, ale suma ta był większa o 1,4 mln zł z uwagi na krótkoterminowe, obrotowe pożyczki prywatne. Na skutek trudności finansowych Geyer był zmuszony wydzierżawić przedsiębiorstwo na kilka lat bankierowi berlińskiemu Ginsbertowi, który przyznał mu 40% udziału w zyskach. 

Pierwszy pożar fabryki

W dwupiętrowym budynku przy ul. Piotrkowskiej 303 znajdowały się: tkalnia kamlotów, drukarnia, farbiarnia i blich. 21 grudnia 1853 r. wybuchł tam pożar – pierwszy w Łodzi pożar fabryki, choć raczej na pewno niezainspirowany przez właściciela. Geyer, miał znaczny majątek, choć równie wielkie zadłużenie, ale był niezwykle oszczędny w szafowaniu groszem, bo bardzo nisko ubezpieczył swoje nieruchomości. Prezydent m. Łodzi, Franciszek Traeger, raportował do naczelnika powiatu łęczyckiego: „Dnia dzisiejszego o godzinie 9 rano wydarzył się w mieście tutejszym pożar, skutkiem którego spaliła się budowla fabryczna, murowana, dwupiętrowa [...] na rubli 7250 ubezpieczona”. 

Kryzys przedsiębiorstwa Ludwika Geyera rozpoczął się w połowie XIX w., a on sam umarł w 1869 r. w kompletnej biedzie, choć za sprawą jego synów, którzy przejęli wątpliwą schedę udało się przez lata odbudować rodzinną fortunę, a firma działała aż do czasów powojennych po 1945 r. jako zakłady przemysłu bawełnianego „Eskimo”. W Białej Fabryce ulokowało się Centralne Muzeum Włókiennictwa, które sławi łódzkie tradycje przemysłowe.

ZOBACZ TAKŻE