Żądza rewanżu – właśnie to było widać w piłkarzach ŁKS Łódź od pierwszych minut. Łodzianie rzucili się do bardzo agresywnego pressingu. Wiślacy byli tym kompletnie zaskoczeni i popełniali sporo błędów. Po jednym z nich sędzia w 4. minucie wskazał na jedenasty metr, a karnego na bramkę zamienił Artur Craciun. Rycerze Wiosny jeszcze przez kilka minut utrzymywali bardzo intensywną grę, ale z upływem czasu chętniej się cofali, wciągali rywali na własną połowę i starali się szybko kontrować. Jedna z takich akcji mogła zakończyć się bramką, ale Mateusz Lewandowski w wyśmienitej sytuacji spudłował. Z kolei Wisła nie potrafiła znaleźć sposobu na rozbicie dobrze funkcjonującej defensywy ŁKS Łódź. Piłka zagrywana dołem nie przebijała się przez gąszcz nóg, a te grane górą padały łupem Craciuna. Efektem tego był to, że ŁKS Łódź schodził na przerwę prowadząc jedną bramką.
Głęboka defensywa
Po zmianie stron to Biała Gwiazda ruszyła do huraganowych ataków. ŁKS Łódź od pierwszych minut dał się zepchnąć do głębokiej defensywy, z której nie umiał wyjść. Nie udawało się nawet kontrować, jedyne na co stać było graczy Grzegorza Szoki to desperackie wybicia. To musiało się skończyć utratą bramki, i tak się stało. W 64. minucie po sporym zamieszaniu wynik wyrównał Igor Łasicki. Po tym zimnym prysznicu łodzianie podkręcili tempo i zaczęli bywać w okolicach pola karnego rywali. Jednak do końca meczu żadna z drużyn nie była w stanie stworzyć akcji bramkowej i w ostatnim spotkaniu 2025 roku ŁKS Łódź oraz Wisła Kraków podzieliły się punktami.
ŁKS Łódź 1:1 Wisła Kraków 4’ (K) Craciun; 64’ Łasicki
Jakubowski – Kupczak, Rudol, Craciun – Głowacki (75’ Norlin), Mokrzycki (85’ Ernst), Wysokiński, Hinokio, Loffelsend (75’ Krykun) – Toma (64’ Arasa) – Lewandowski (64’ Lewandowski)
