Od początku było widać, że to goście będą tutaj rozdawać karty. Ich szybkość w rozegraniu oraz siła w młynie były imponujące. Nasza kadra nie spuściła jednak głów. Widać było, że zawodnicy chcą pokazać, że ich obecność w najwyższej dywizji nie jest przypadkiem.
Pierwsze przyłożenie i podwyższenie należało do Gruzji. Silne przepchnięcie grupowe w okolicach linii końcowej i pięć punktów powędrowało do gości. Polacy jednak bardzo szybko wyrównali. Kontratak zakończył się sukcesem, tak samo jak późniejsze kopnięcie. Za pierwszą połowę naszej drużynie należą się duże brawa. Mimo że z upływem czasu to Gruzja zdobywała więcej punktów, nasi zdecydowanie dotrzymywali im tempa. Po pierwszych 40 minutach wciąż można było mieć nadzieję na pokonanie grywającego w Pucharze Świata rywala.
Zabrakło sił
Druga część gry miała już zdecydowanie inny obraz. Polsce sił wystarczyło tylko na pierwsze kilkadziesiąt minut. W tym czasie wyróżniającym się graczem był Kacper Palamarczuk z KS Budowalnych Commercecon. Miał udział przy jednym z przyłożeń, kiedy to efektownie zablokował kopnięcie rywala. Niestety z upływem czasu siła i precyzja Gruzinów rosły. Finalnie wygrali 52:26, ale mimo sporej różnicy punktowej Polacy mogą być zadowoleni ze swojej postawy.
Trudna przyszłość
Dla naszej kadry było to zwieńczenie sezonu, w którym po latach wrócili na poziom Rugby Europe Championship. Rozgrywki zakończyli na ósmej, czyli ostatniej lokacie, wygrywając jedynie z Belgią. Pierwsze miejsce z kompletem wygranych zajęła Gruzja
Jeżeli w przyszłym sezonie Polacy zagrają tak samo, niestety nie będą mogli liczyć na utrzymanie. W ostatecznym rozrachunku, oprócz meczów grupowych, w których Polacy zagrają z Niemcami, Rumunią i Gruzją, pod uwagę będzie brany również wynik z dwóch ostatnich sezonów.