Orzeł Łódź w tym meczu miał wiele do udowodnienia. Po fatalnym meczu w Lesznie łodzianie byli żądni rewanżu. Widać to było od pierwszego biegu. Ostatnia drużyna z pierwszą jechały jak równy z równym. Dopiero w piątym starcie gospodarze wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Później prowadzenie raz po raz przechodziło z rąk do rąk. Dopiero przy 9. jeździe Unia wyszła na prowadzenie i nie chciała go oddać.
- ZOBACZ TAKŻE: Rowerem nad rzekę w Łodzi. Trzy malownicze trasy nad Łódką, Sokołówką i Jasieniem [MAPY]
Aż do startu 13. Orzeł Łódź zachowywał szanse na zwycięstwo. Niestety tuż przed biegami nominowanymi goście pojechali na 5:1. Fatalnie zachował się Seweryn Orgacki. Przez trzy okrążenie utrzymywał trzecią pozycję i remis dla swojej drużyny. Niestety Oddał pozycję Kacprowi Manii i pogrzebał szansę na zwycięstwo. Przed biegami nominowanymi był możliwy tylko remis i to pod warunkiem, że Orzeł wygra oba starty. W pierwszy to się udało! Fantastycznie pojechali Robert Chmiel i Mikkel Andersen i zgarnęli pełną pulę. Nadzieja umiera ostatnia, niestety w Łodzi nie udało się jej reanimować. Bieg 15. to ze strony Leszna Janusz Kołodziej i Grzegorz Zengota. Trener Janusz Ślączka zaryzykował i ponownie wystawił duet Chmiel – Andersen. Ten manewr się nie udał i finalnie goście wygrali spotkanie 41:49.
