W meczu rozgrywanym w Moto Arenie wszyscy po cichu liczyli na powtórkę z poprzedniego sezonu, kiedy to Orzeł wygrał z faworyzowanymi zielonogórzanami. Tym razem jednak rozpędzony Falubaz nie dał zespołowi Marka Cieślaka najmniejszych szans. Teraz z kolei kibice chwytali się sportowej złości, która miała prowadzić ich idoli. Znów nie wyszło. Już dwa pierwsze biegi pokazały, kto będzie rozdawał karty. W obu gospodarze przywieźli komplet.
Na pierwszą wygraną łodzianie czekali aż do piątej jazdy. Wtedy to Niels-Kristian Iversen i Mateusz Tonder zdobyli pięć punktów, pokonując Rohana Tungate'a i Luka Beckera. Jedna jaskółka wiosny nie czyni, a jeden dobry bieg nie zawsze jest zapowiedzią remontady. Tak było właśnie tym razem. Orzeł pokazał szpony jeszcze tylko w ósmym wyścigu. Na dwóch pierwszych miejscach byli Mateusz Tonder i Tomasz Gapiński. Później na torze królowali tylko zawodnicy spod znaku Myszki Miki. Finalnie gospodarze wygrali 57:33. Najlepiej w Orle pojechali Tonder (11+1), Iversen (9+1) oraz Gapiński (7+1). Wielkim rozczarowaniem byli młodzieżowcy. Mateusz Dul miał na koncie tylko jeden punkt, a Aleksander Grygolec pełnił w tym meczu funkcję ozdobną, gdyż za każdym razem na metę przyjeżdżał ostatni. W następnym meczu, 10 czerwca, Orzeł zmierzy się ROW-em Rybnik w Moto Arenie.