Piłkarki TME SMS Łódź do końca powalczą o mistrzostwo [WYWIAD]

Na półmetku rozgrywek piłkarskiej ekstraligi kobiet liderem jest Górnik Łęczna, który o dwa oczka wyprzedza TME SMS Łódź. Łodzianki w 11 spotkaniach zgromadziły 25 punktów – jeden więcej od broniących mistrzowskiego tytułu Czarnych Sosnowiec. O rundzie jesiennej i planach na najbliższy czas rozmawiamy z trenerem zespołu z Milionowej Markiem Chojnackim.

fot. TME SMS
Łodzianki w 11 spotkaniach zgromadziły 25 punktów
5 zdjęć
fot. TME SMS
fot. TME SMS
fot. TME SMS
fot. TME SMS
ZOBACZ
ZDJĘCIA (5)

Marcin Durasik: Po Waszym zwycięstwie 5:0 w Łęcznej chyba nikt się nie spodziewał, że po jesieni to Górnik będzie liderem tabeli. Taki obrót sprawy był dla Pana dużym zaskoczeniem?

Marek Chojnacki: Spodziewałem się, że pod koniec rundy Górnik będzie groźnym zespołem. Cały czas był potencjał w tej drużynie, udały im się transfery i po pewnym czasie wszystko zaczęło dobrze funkcjonować. Mimo to pierwsza lokata jest jednak pewną niespodzianką. Patrząc na potencjał poszczególnych zespołów, wszyscy zakładali, że głównym faworytem do złota ponownie będzie zespół z Sosnowca. Sam stawiałem na Czarnych i na nas, ale brałem pod uwagę możliwość, że Łęczna też się włączy do walki o medale. Każdy z czołówki miał jednak w tej rundzie słabsze momenty. Dla nas przyszedł on chyba w najmniej oczekiwanym okresie. Rozegraliśmy dobre mecze z Czarnymi i Górnikiem, a potknęliśmy się w starciach z teoretycznie słabszymi rywalami. 

Przerwa na mecze reprezentacji miała wpływ na porażki z APLG Gdańsk i AZS UJ Kraków? 

– Kilka czynników wpłynęło na wyniki tych spotkań. Nie mogliśmy skorzystać ze wszystkich podstawowych zawodniczek. W porównaniu ze wspomnianym meczem w Łęcznej wypadła nam ze składu Daria Kurzawa, urazu doznała Tina Abambila, nie w pełni sił była też Dominika Kopińska. Przerwę na kadrę wykorzystaliśmy więc na to, żeby je w jakimś stopniu podleczyć. Nie wystarczyło jednak czasu. Część dziewczyn pojechała na reprezentację. Wróciły tuż przed naszym wyjazdem do Gdańska, a dwa dni przed przylotem miały szczepienie, po którym bardzo źle się czuły. Dodatkowo Nadia Krezyman wróciła z urazem. Dziewczyny będące wiodącymi postaciami w meczu z Górnikiem tym razem borykały się więc z różnymi problemami. Mimo to w Gdańsku mieliśmy wszystko pod kontrolą i przy wyniku 0:0 stworzyliśmy mnóstwo sytuacji do strzelenia gola. Nie wykorzystaliśmy jednak nawet karnego, a straciliśmy głupią bramkę. Takie mecze się zdarzają, ale po tym spotkaniu zespół trochę się zachwiał. Złapaliśmy zadyszkę sportową i psychiczną. Było to widać w Pucharze Polski, w którym mordowaliśmy się z trzecioligową Ślęzą. Później potwierdziło się to w meczu z Krakowem. Na szczęście zwycięstwo z Olimpią Szczecin w ostatniej tegorocznej kolejce poprawiło nastroje. 

Jak wygląda plan przygotowań do rundy rewanżowej?

– Zakończyliśmy treningi 14 grudnia, a wznowimy je 7 stycznia. Dwa pierwsze dni będą przeznaczone na przeprowadzenie badań wydolnościowych i ogólnych. Właściwą pracę rozpoczniemy więc 10 stycznia. Dwa tygodnie później wyjedziemy na tygodniowe zgrupowanie do Kleszczowa. Przed obozem rozegramy sparing ze Śląskiem Wrocław, a później zmierzymy się z: Czarnymi, Górnikiem i KKP Bydgoszcz. Staramy się też o wyjazd do Budapesztu na mecz z Ferencvarosem. Ligowe rozgrywki wznowimy w pierwszy weekend marca, a 10 dni później wrócimy do rywalizacji w Pucharze Polski.

Planujecie jakieś zmiany kadrowe?

– Na chwilę obecną nie. Zobaczymy jednak, jak to się potoczy. Będziemy jeszcze analizować sprawy kadrowe i być może włączymy do zespołu wyróżniające się dziewczyny z drużyny U-17. Aktualnie najważniejsze jest jednak to, żeby nasze zagraniczne zawodniczki szczęśliwie wróciły z urlopów. 

Gdyby teraz miał Pan wytypować czołową trójkę na koniec sezonu, to jak by ona wyglądała?

– W mojej ocenie głównym faworytem pozostają Czarni, chociaż jesienią ten zespół również nie ustrzegł się wahań formy. Dla nas i Łęcznej runda rewanżowa będzie trudniejsza od jesiennej. Czekają nas wyjazdy nie tylko do Sosnowca i Konina, ale też do Wrocławia, Bydgoszczy i Krakowa. Są tam boiska ze sztuczną nawierzchnią, na której gra nam ewidentnie nie leży. Wszystko nadal jest jednak otwarte, co z pewnością podnosi atrakcyjność rozgrywek. Mam nadzieję, że do końca będziemy się liczyli w walce o mistrzostwo.

ZOBACZ TAKŻE