Quadball. Czym jest gra rodem ze świata Harry'ego Pottera? [ZDJĘCIA]

Czy coś, co kiedyś było tylko zabawą, może stać się profesjonalnym sportem? Quadball jest przykładem, że tak. Gra wyciągnięta ze świata Harry'ego Pottera zmienia swoje oblicze.

Quadball
Quadball, fot. Mateusz Zakrzewski
6 zdjęć
Quadball
Quadball
Quadball
Quadball
Quadball
ZOBACZ
ZDJĘCIA (6)

Patrząc na ludzi biegających z rurkami PCV między nogami, wiele osób uśmiechało się pod nosem. Czy coś takiego może być sportem? Czas pokazał, że tak. Początkowo quidditch celowo nawiązywał do słynnej książkowej sagi, aby zjednać sobie fanów, teraz chce się profesjonalizować i zmienia barwy. – Chcemy odciąć się od tej rzekomej „magii” i świata Pottera. Z jednej strony mamy dość traktowania nas jak książkowych świrów, z drugiej dzięki temu właśnie zdobyliśmy popularność – mówi Klaudia Goczał z łódzkiej drużyny SkyWeavers i dodaje: – Federacja podjęła decyzję o zmianie nazwy quidditch na quadball, ponieważ tego wymaga profesjonalizacja i chęć komercjalizacji tego sportu. Prawa do oryginalnej nazwy mają wytwórnie, więc poszliśmy w inną stronę. Nowa nazwa nawiązuje do tego, że na boisku znajdują się cztery piłki, a zawodnicy grają na czterech pozycjach.

Jak w to grać?

Mecz rozpoczyna 12 zawodników, po sześć w każdej drużynie. Dzielą się oni na ścigających, którzy grają kaflem (piłka do siatkówki) i starają się trafić nim do jednego z trzech okręgów spełniających funkcję bramek. Są również pałkarze. Ich rolą jest trafienie zawodników przeciwnej drużyny tłuczkiem (piłką do zbijaka). Wtedy rywal musi cofnąć się na swoją połowę aż pod okręgi i dopiero wtedy wraca do gry. W 17. minucie meczu na boisku pojawiają się znicz i szukający. W rolę znicza wciela się osoba nie biorąca udziału w meczu. Ubrana jest na żółto, a do jej garderoby przypięty jest „ogonek”, który trzeba zerwać. Za zdobycie „ogonka” odpowiedzialni są szukający. W zależności od sytuacji na tablicy wyników bronią znicza przed rywalami bądź sami starają się go zdobyć. Dopadnięcie znicza kończy mecz i daje dodatkowe 30 punktów. Wygrywa ta drużyna, która będzie miała ich więcej.

Arena międzynarodowa

SkyWeavers w tym roku pierwszy raz pojechali na największe zawody na naszym kontynencie – Puchar Europy. Rozgrywki dzielą się na dwie dywizje. Polska do tej pory dysponowała dwoma miejscami w dywizji drugiej, ale w tym roku z naszego kraju na zawody mogły pojechać trzy drużyny. Łódzka ekipa zajęła 17. miejsce na 24 zespoły, co jak na debiut jest wynikiem godnym podziwu. – Niestety, system rozgrywek zadziałał na naszą niekorzyść. Do przejścia do dalszej fazy zabrakło nam zaledwie 10 punktów – komentuje Goczał. Szansa na poprawę może być już za rok. SkyWeavers ugruntowali swoją pozycję jako jedna z czołowych drużyn w Polsce i ich celem jest kolejny awans na europejski czempionat.

Jak dołączyć?

Nic prostszego! Wystarczy pojawić się na treningu. Łódzka drużyna w najbliższym czasie planuje otwarte treningi na Lumumbowie. Tuż po sesji (6 i 9 lipca) studenci, ale nie tylko, będą mieli okazję spróbować, czym jest quadball. Nie trzeba mieć specjalnych predyspozycji fizycznych. Różnorodność pozycji sprawia, że jest to sport dla każdego, dlatego warto dać mu szansę.

ZOBACZ TAKŻE