Turniej był z pewnością udany. Nie zabrakło emocji, fantastycznej atmosfery i walki, która zaowocowała brązowym krążkiem. To bardzo dobry prognostyk przed igrzyskami olimpijskimi. Zmagania reprezentacji w łódzkiej Atlas Arenie były jednym z ostatnich sprawdzianów przed wyjazdem do Paryża.
Wygrana w “małym finale” to z pewnością nagroda pocieszenia dla kibiców, którzy tłumnie stawili się w Łodzi. Atlas Arena na każdym meczu biało-czerwonych była wypełniona po brzegi. Fani siatkówki liczyli na finał, do którego było naprawdę blisko. Niewiele zabrakło, żeby w półfinale pokonać Francuzów. Polacy ulegli 2:3 dopiero po tie-breaku, w którym trzeba było walczyć na przewagi.
Mecz o brąz okazał się już mniej emocjonujący. Polacy podnieśli się po przegranej i pokazali swoją siłę. Na parkiecie pojawił się najsilniejszy skład z Bartoszem Kurkiem w ataku i Wilfredo Leonem na przyjęciu. I to dało wymierne efekty. Znakomicie spisał się polski blok, a zagrywka sprawiła sporo trudności Słoweńcom. O wyrównanej grze można było mówić tylko w pierwszym secie. Później mecz stał się bardziej jednostronny. Polacy zaliczyli kilka asów serwisowych i pewnie parli do wygranej. To podcięło skrzydła przeciwnikom, którzy zaczęli popełniać błędy i oddawali biało-czerwonym punkty w prezencie. W efekcie to Polacy stanęli na podium, a nie Słoweńcy, którzy wygrali przecież rundę zasadniczą Ligi Narodów i mogą mówić o sobie jako o największych przegranych całego turnieju.