Skiba z legendarnej grupy Big Cyc wraca do Łodzi. Co sądzi o naszym mieście? [WYWIAD]

Jaka była Łódź kiedyś, a jaka jest dziś? O tym, jak zmieniło się nasze miasto, opowiada Krzysztof Skiba, lider zespołu Big Cyc, który wraca do Łodzi po 40 latach.

Krzysztof Skiba w Łodzi
Krzysztof Skiba przeprowadził się do Łodzi
8 zdjęć
Krzysztof Skiba w Łodzi
Krzysztof Skiba w Łodzi
Krzysztof Skiba w Łodzi
Krzysztof Skiba w Łodzi
Krzysztof Skiba w Łodzi
ZOBACZ
ZDJĘCIA (8)

Patryk Robacha: Od roku mieszkasz w Łodzi, ale to przecież nie Twój pierwszy długotrwały kontakt z naszym miastem.

Krzysztof Skiba: Wiesz, ja przecież studiowałem w Łodzi. Łącznie byłem tu 7 lat. Pięć lat studiów i urlop dziekański przez rok, bo mi się dziecko urodziło. Po tym wszystkim zostałem tu jeszcze na rok. W Łodzi działał przecież Big Cyc, dostałem nawet jakieś propozycje zawodowe. Przez moment pracowałem w Łódzkim Domu Kultury, ale ostatecznie wróciłem do Gdańska.

PR: Mieszkałeś na Lumumbowie?

KS: W akademiku „Balbina”, w pokoju nr 13. Do dzisiaj wisi tam tablica, że tu, w tym miejscu, 1 marca 1988 r. odbył się pierwszy w kosmosie koncert zespołu Big Cyc. Mało osób wie, że na Lumumbowie mieszkało kilka znanych później osób, m.in. Marek Jackowski, mąż Kory i twórca Maanamu. To ja ci powiem coś jeszcze – w „Balbinie” Władysław Pasikowski kręcił sceny do „Krolla”.

PR: Dlaczego wybrałeś akurat Łódź na studia?

KS: Chciałem studiować kulturoznawstwo, a w tamtych czasach ten kierunek był dostępny tylko na trzech uczelniach w Polsce. Wybrałem Łódź, bo dla mnie miała ona jakąś magię. To miasto, z którym związani byli Polański, Wajda, wielu innych. To tu była, jest nadal, szkoła filmowa, mnóstwo teatrów, a musisz wiedzieć, że jestem krytykiem teatralnym. Moja specjalizacja to teatrologia. Dzisiaj, mieszkając w Łodzi, wciąż piszę recenzje spektakli łódzkich scen.

PR: Studia, mieszkanie w akademiku, trudne lata 80., młodość i pęd ku artyzmowi. To wybuchowa mieszanka. Jaki był wtedy Skiba?

KS: Kiedy grałem w teatrach ulicznych, to ludzie potrafili rzucić mi 5 złotych, bo myśleli, że jestem bezdomny (śmiech). A tak na poważnie, Lumumbowo to było wtedy takie małe Las Vegas z klubami „Balbiną” czy „Pretorem”, teatrami studenckimi. Wtedy tam kipiało życie. Oprócz tego wszystkiego grałem w teatrze „Pstrąg” przy Wólczańskiej, organizowałem różnego rodzaju wystawy, m.in. rzeźb kinetycznych Marka Janiaka z „Łodzi Kaliskiej”. Działo się!

PR: Opowiedz, jak to było z pierwszym koncertem Big Cyca, bo przecież to był niesamowity chwyt marketingowy.

KS: Zrobiliśmy niezłe show. Wypadała jakoś wtedy 75. rocznica wynalezienia biustonosza. To zapowiedzieliśmy uroczystą akademię z tej okazji i… pokaz dużych biustów. Na koniec miał się odbyć inauguracyjny koncert mało znanej kapeli – naszego Big Cyca. Rozesłaliśmy zaproszenia do mediów. Wyobraź sobie, że na to wydarzenie przyjechało 45 dziennikarzy z całej Polski.

PR: Doskonałe posunięcie! Z czym kojarzy Ci się tamta Łódź oprócz typowo studenckiego i artystycznego życia?

KS: Wtedy głównie żyło się na Piotrkowskiej. Grand Hotel był miejscem ekskluzywnym, tam do Malinowej chodziło się dobrze zjeść, ale nie zawsze można było sobie na to pozwolić. Bardzo lubiłem pizzerię Papa Lolo.

PR: Papa Lolo nadal istnieje i wciąż serwują pizzę z groszkiem.

KS: To muszę tam iść! Powiem Ci jeszcze, że na randki chodziłem do Horteksu.

PR: Łódź dla Ciebie dzisiaj to…?

KS: Miasto, w którym mieszkam od roku i stwierdzam, że nie da się go poznać w jeden czy kilka dni. Uwielbiam łódzkie wille, pałace, a przede wszystkim parki. Pojęcia nie miałem, że w Łodzi jest tyle parków. Mamy z Karoliną (łodzianka, partnerka Krzyśka) psy i za każdym razem spacerujemy po innym parku. To miasto niesamowicie się zmieniło, to już nie jest ta szara Łódź z czasów moich studiów.

PR: Czy planujesz w najbliższym czasie w Łodzi stand-up?

KS: Oczywiście, stand-up „Skiba ciągle na wolności” już 23 lutego o godz. 19:00 w restauracji Pin up American. Zapraszam zanim moja mama wykupi wszystkie bilety.

ZOBACZ TAKŻE