Stracona szansa. Orzeł Łódź zalicza rozczarowujący sezon

Żużel jest sportem, w którym dużą rolę odgrywają czynniki zewnętrzne. Pogoda, ustawienia motocykli czy nawierzchnia, jednak kluczowa jest tzw. mocna głowa. Tego w tym sezonie brakuje zawodnikom H. Skrzydlewska Orła Łódź.

Orzeł Łódź - żużlowcy
Orzeł Łódź, fot. Orzeł Łódź

Patrząc na skład łódzkich orłów, widać, że jest to drużyna zbudowana pod awans. Z poprzedniego sezonu zostali Niels-Kristian Iversen i utalentowany młodzieżowiec Mateusz Dul. Na ławkę trenerską trafił nestor speedwaya – Marek Cieślak. Skład uzupełnili Tomasz Jamróg, Timo Lahti, Tom Brennan czy Mateusz Tonder – nazwiska, które zna każdy fan czarnego sportu. To jednak nie wystarczyło, bo Orzeł wciąż zalicza wstydliwe wpadki.

Porażka z Gdańskiem

„Wygoniliście kibiców ze stadionu” – grzmiał honorowy prezes Orła, Witold Skrzydlewski, po meczu z Wybrzeżem Gdańsk. Zespołu z Pomorza w żadnej mierze nie można zakwalifikować do ligowej czołówki. W porównaniu do łódzkiej ekipy jest dużo biedniejszy i ma słabszą kadrę, a mimo to wygrał w meczu na Moto Arenie. Porażka boli, tym bardziej że gdańszczanie przyjechali bez swojego lidera – Michaela Jepsena Jensena. Spotkanie było zacięte, a goście rozstrzygnęli je na swoją korzyść dopiero w ostatnim biegu, przywożąc komplet punktów (1:5).

Czerwona latarnia górą

Brak punktów w starciu z Wybrzeżem nie był jedynym ciosem zadanym kibicom Orła. Drużyna Cieślaka w szóstej kolejce pojechała na mecz do Rybnika. ROW wszedł w sezon fatalnie – tylko jedna wygrana w pięciu spotkaniach. Naturalnym wydawało się, że łodzianie przywiozą do domu komplet punktów. W spotkanie wjechali dobrze i do ósmym wyścigu prowadzili. Świetnie spisywali się Jamróg i Iversen, dzielnie walczył Dul, swoje punkty przywoził również Tonder, ale po równaniu toru coś się zmieniło. To gospodarze zaczęli jeździć dużo lepiej, seryjnie przywożąc komplety. Wyszli na prowadzenie i przed biegami nominowanymi mieli lekką przewagę. Znów wszystko ważyło się do samego końca. W ostatniej jeździe to ROW był górą, Tonder miał awarię motocykla, a Gapiński dał się wyprzedzić na ostatnich metrach.

Trudno być optymistą

W najbliższym meczu Orzeł zmierzy się z liderem i głównym faworytem do awansu – Falubazem Zielona Góra. Wszyscy stawiali, że zielonogórzanie już rok temu wrócą do Ekstraligi, jednak sensacyjnie przegrali finałową potyczkę z Celfastem Wilkami Krosno. W tym sezonie jeżdżą jak z nut. Pięć meczów, pięć zwycięstw i tylko jeden mecz poniżej 50 punktów. Jeżeli łódzki zespół myśli o przerwaniu tej serii, musi dać z siebie wszystko. Przed sztabem trudna praca nad głowami zawodników. Ewidentnie widać, że duża stawka ich przytłacza. Biorąc pod uwagę ich doświadczenie, może to dziwić, ale jedno jest pewne – Orła stać na wysokie loty.

ZOBACZ TAKŻE