W Łódzkim Klubie Sportowym zdecydowano się na rewolucję. Wymiana dużej części pionu sportowego, włącznie z dyrektorem oraz zmiana stylu gry podyktowane były tym, że kolejny raz po awansie do Ekstraklasy klub bardzo szybko z niej spadł. Kibicowskie głowy są gorące i często rezultatów oczekują natychmiast. Nie inaczej było w tym przypadku. Nowy szkoleniowiec, Jakub Dziółka, chciał zerwać z długim rozgrywaniem piłki, efektownością, która przedkładana była na efektywność, na rzecz większego pragmatyzmu. Nowy ŁKS miał więcej pressować, cierpieć na boisku, kiedy wymaga tego sytuacja, a przede wszystkim skuteczniej punktować. Początek rozgrywek zupełnie tego nie zwiastował. Chaos, tylko jeden punkt i coraz bardziej nerwowa atmosfera. Wystarczył jednak jeden impuls, żeby to się zmieniło.
Poznańska przemiana
W wielu klubach po takim początku sezonu trener mógłby już szukać nowej pracy. W ŁKS-ie wytrzymano i pozwolono Jakubowi Dziółce dalej wdrażać swoją filozofię. Wydaje się, że to zaprocentowało. W spotkaniu z Wartą Poznań łodzianie odnieśli pierwsze zwycięstwo, a do tego zagrali mecz przyjemny dla oka. Tydzień później pewnie pokonali Chrobrego Głogów 3:0, a w ostatniej kolejce przywieźli trzy punkty z Opola. Teraz wszyscy trzymają kciuki, żeby przerwa reprezentacyjna nie wytrąciła zespołu z dobrego rytmu. ŁKS wróci do gry 13 września o godz. 18:00, wtedy na własnym stadionie zagra z Pogonią Siedlce.