Wakacje w dawnej Łodzi. Wczasy zakładowe, kolonie, letniska i miejskie kąpieliska [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Wakacje w Łodzi pół wieku temu wyglądały podobnie – lato, słońce, szczególna atmosfera kanikuły, opustoszałe częściowo miasto, opalenizna widoczna na ulicach. A gdzie łodzianie spędzali letnie miesiące w latach 70. XX w.? Możliwości było kilka, znacznie mniej niż dzisiaj, ale spełniały oczekiwania turystów.

Łódź. Wakacje w dawnej Łodzi. Wczasy zakładowe, kolonie, letniska i miejskie kąpieliska
Wakacje w dawnej Łodzi. Wczasy zakładowe, kolonie, letniska i miejskie kąpieliska
8 zdjęć
Łódź. Wakacje w dawnej Łodzi. Wczasy zakładowe, kolonie, letniska i miejskie kąpieliska
Łódź. Na upały w mieście najlepsze były saturator albo wizyta na Fali
Łódź. Na upały w mieście najlepsze były saturator albo wizyta na Fali
Łódź. Wakacje na wsi
Łódź. Plaża w Ustce na zdjęciu z lat 70. XX w.
ZOBACZ
ZDJĘCIA (8)

Większość mieszkańców gdzieś wyjeżdżała. Młodzież i dzieci zwykle co najmniej miesiąc spędzały poza miastem, korzystając z prywatnych możliwości lub rozmaitych form tzw. wypoczynku zorganizowanego.

Lato, lato, lato czeka…

Ci, którzy latem zostawali w Łodzi, mogli korzystać z dostępnych basenów (Fala, Olimpia, Włókniarz, Promieniści, Budowlani) i kąpielisk, np. w Arturówku, na Stawach Stefańskiego czy Stawach Jana. Zawsze przyjemnie było w Łagiewnikach, w parku Na Zdrowiu czy w Rudzie. W okolicach nie brakowało miejscowości, które od dziesiątek lat stanowiły miejsce rekreacji, a były to: Grotniki, Sokolniki, Żabiczki, Wiśniowa Góra czy Justynów, a nieco dalej Spała czy Sulejów. Popularne były również wyjazdy na wieś do rodziny. Po wojnie Łódź przyjęła znaczną część mieszkańców wsi, którzy przybyli, by zdobyć wykształcenie i osiedlić się w przemysłowym mieście. Wakacje u dziadków czy wujka na wsi były czymś naturalnym, a jeśli nawet ktoś nie miał rodziny na prowincji, to wynajmowało się tzw. letniska u gospodarzy, gdzie „miastowe” dzieci poznawały tajniki rolniczego życia. Podłódzkie wsie tętniły wówczas życiem.

Dalszą część artykułu znajdziesz poniżej.

Wczasy zakładowe

Większość dużych łódzkich przedsiębiorstw i instytucji posiadała własne ośrodki wczasowe, gdzie z wypoczynku mogli korzystać pracownicy. Rozdzielano wczasy rotacyjnie, w turnusach 2-tygodniowych, oferując także dofinansowanie wypoczynku z funduszy socjalnych. Podobnie było z koloniami dla dzieci, które wyjeżdżały nad morze, w góry czy nad jeziora za pośrednictwem zakładów pracy rodziców. Tym sposobem wszyscy jakoś odpoczywali, a i koszty wyjazdów były do udźwignięcia. 

Niektóre łódzkie fabryki posiadały reprezentacyjne obiekty w pasie nadmorskim, np. Uniontex dysponował nowoczesnym w tamtych latach domem wypoczynkowym Włókniarz w Dźwirzynie, gdzie były również pawilony i kempingowe domki innych zakładów z Łodzi. W Ustce też był – może nadal jest – hotel Włókniarz. Uzupełnieniem oferty były propozycje z Funduszu Wczasów Pracowniczych, które również dofinansowywano, a FWP miał sieć setek obiektów i tysiące miejsc wczasowych w całym kraju.

Pocztówka z kolonii

Dzieci ze szkół podstawowych jeździły na kolonie letnie, natomiast starsza młodzież korzystała z wypoczynku na obozach. Harcerze mieli swoje stałe stanice lub bazy leśne, a w latach 70. XX w. bardzo popularne były tzw. obozy wędrowne, które polegały na wędrówkach po danym regionie i nocowaniu w wiejskich szkołach lub schroniskach młodzieżowych. Własne wakacyjne oferty posiadały również PTTK i inne organizacje turystyczne. 

Dobrym zwyczajem, a właściwie miłym obowiązkiem, było wysyłanie pocztówek z wakacji do rodziców, dziadków, rodziny czy znajomych, bo kontakt telefoniczny podczas letnich wyjazdów był utrudniony, a czasem wręcz niemożliwy.

Dalszą część artykułu znajdziesz poniżej.

Odpoczynek dla każdego

Warunki lokalowe wielu dawniejszych obiektów wypoczynkowych prawdopodobnie dziś byłyby nie do przyjęcia, ale liczyły się pobyt nad morzem, w górach czy nad jeziorami, zwiedzanie i nowe towarzystwo. Sama podróż pociągiem, rzadziej samochodem, dostarczała wielu wrażeń, a czasem też kłopotów, gdy trzeba było walczyć o miejsce w wagonie, wsiadać przez okno albo dopchać syrenkę czy malucha do najbliższej stacji benzynowej lub warsztatu.

Niezależnie od rozmaitych trudności i niedogodności wiele wyjazdów sprzed pół wieku do dziś pozostaje w pamięci. W kolejnym odcinku napiszemy o zagranicznych wojażach łodzian.

ZOBACZ TAKŻE