Zespół prowadzony przez Marka Chojnackiego po przegranej z katowiczankami pojechał do Szczecina, gdzie wygrał 2:1 z Pogonią. Obie bramki dla przyjezdnych strzeliła Anna Rędzia. Prawdziwą wartość tej wygranej ekipa z ul. Milionowej poznała jednak dopiero dwa dni później, po meczu GKS-u z grającym o “pietruszkę” wrocławskim Śląskiem. W Katowicach przygotowano mistrzowską fetę, która miała się rozpocząć po ostatnim gwizdku. Szampany w pośpiechu trzeba było jednak chować, gdyż zamiast trzech punktów, pucharu i złotych medali był zimny prysznic. Lider nie sprostał zadaniu i przed własną publicznością uległ wrocławiankom 0:2. Ten wynik sprawił, że przed ostatnią serią spotkań GKS i TME SMS mają po 52 pkt i stoczą korespondencyjny pojedynek o zwycięstwo w rozgrywkach Orlen Ekstraligi Kobiet.
– Po meczu z Katowicami na pewno był żal, bo wtedy wszystko zależało od nas. Trzeba jednak patrzeć w przyszłość. Chciałyśmy jak najszybciej się zmobilizować, wrócić do naszej najlepszej gry i już w Szczecinie pokazać na boisku to, co potrafimy – mówiła Wiktoria Zieniewicz.
Ta sztuka łodziankom się udała i po wygranej z Pogonią wciąż są w grze o najważniejsze trofeum.
Najważniejsza jest wygrana
W ostatnim meczu bieżących rozgrywek TME SMS na stadionie przy ul. Milionowej zmierzą się z Górnikiem Łęczna, który również ma o co grać. W jego przypadku stawką jest wicemistrzostwo Polski. Po dotychczasowych meczach Górnik ma 49 punktów i z takim dorobkiem zajmuje trzecie miejsce w tabeli. Drużyna z Łęcznej w pierwszej rundzie wygrała z TME SMS 5:2, więc w przypadku ponownego zwycięstwa wyprzedzi łódzką ekipę. Rozpatrując więc warianty mogące dać mistrzostwo Polski, podopieczne Chojnackiego muszą pamiętać o tym, że bez maksymalnego zaangażowania i koncentracji zamiast na pierwszym miejscu mogą znaleźć się na najniższym stopniu podium.