Obie drużyny po zwycięstwach w poprzedniej kolejce chciały kontynuować swój dobry czas. Widać jednak było, że w początkowych minutach zarówno Widzewowi Łódź, jak i Lechii zależało bardziej na zabezpieczeniu tyłów niż na szaleńczych atakach, przez co obraz meczu był dość monotonny.
Przez pierwsze pół godziny nie padł nawet jeden celny strzał. RTS miał spore problemy z rozegraniem piłki od tyłu, jednak kiedy piłkarze już dobrze ruszyli spod własnej szesnastki i oddali pierwszy celny strzał, to padła bramka. Samuel Kozlovski przebiegł kilkadziesiąt metrów, wpadł w pole karne i zagrał płasko do środka. Tam piłkę przejął Julian Shehu i mierzonym strzałem otworzył wynik. Albańczyk był tego dnia w wyśmienitej dyspozycji. Stworzył indywidualną akcję, wyłożył piłkę Jakubowi Sypkowi, a pomocnik był nieprzepisowo zatrzymywany w polu karnym. Niestety jedenastkę zmarnował Bartłomiej Pawłowski trafiając w poprzeczkę. Co się odwlecze to nie uciecze. Chwilę później mieliśmy rzut wolny, który w fantastyczny sposób na bramkę zamienił Fran Alvarez. Tuż po golu sędzia zaprosił zawodników do szatni.
Siła spokoju
Drugą część gry Widzew mógł rozpocząć piorunująco, ale najpierw pomylił się Lubomir Tupta, a chwilę później Jakub Sypek. Lechia w końcu się ruszyła i skonstruowała dwie składne akcje, a po jednej z nich padł bardzo groźny strzał i tylko sprawna interwencja Rafała Gikiewicza uratowała Widzew przed stratą bramki. Łodzianie przez znaczną część drugiej połowy kontrolowali to co działo się na boisku i dowieźli bezpiecznie wynik do końca.
39’ Shehu
45+2’ Alvarez
Gikiewicz – Kozlovsky, Volanakis, Żyro, Therkildsen – Shehu, Hanousek, Alvarez – Pawłowski (46’ Czyż), Sypek (67’ Cybulski) – Tupta (67’ Sobol)