Często mecze zaczynają się od bezpiecznego badania terenu. Obie drużyny czekają z atakami i wypatrują, jak dzisiaj zagra przeciwnik. Korona wyszła jednak na ten mecz z założeniem, że RTS zagra słabo i zaatakowała od razu. Nie pomylili się. Już w 5. minucie wyszli na prowadzenie. Piłka uderzona przez Petrova odbiła się od Dawida Błanika i przeleciała obok bezradnego Henricha Ravasa. Widzew Łódź miał olbrzymie problemy ze skonstruowaniem akcji. Niespecjalnie to dziwi patrząc na to, że w środku pola grał nominalny defensor Patryk Stępiński, a na skrzydle wahadłowy Adrejs Ciganiks. Zupełnie inaczej wyglądało to u przyjezdnych i skutkowało bramkami. W 40. minucie Błanik celnie dośrodkował, najwyżej wyskoczył Piotr Malarczyk i podwyższył wynik.
Bez zmian po zmianach
W przerwie Janusz Niedźwiedź dokonał trzech zmian. Na placu gry zameldowali się Juliusz Letniowski, Mato Milos i Kristoffer Normann Hansen. Niewiele to zmieniło na boisku. Dalej to złocisto-krwiści dyktowali warunki. Byli mocno zmotywowani, wiedzieli, że zwycięstwo da im pewne utrzymanie się w Ekstraklasie. Łodzianie wyglądali zaś identycznie jak przez ostatnie miesiące. Bez werwy, bez pomysłu i bez polotu. Dzieła zniszczenia dopełnił Jakub Łukowski, który w 60. minucie zdobył trzecią bramkę dla Korony. Gospodarze byli blisko trafienia honorowego, jednak odebrał im je sędzia asystent, który po strzale Serafina Szoty zasygnalizował pozycję spaloną. To spotkanie idealnie zdefiniowało wiosnę w wykonaniu biało-czerwono-białych. Przy al. Piłsudskiego 138 zapowiada się pracowite lato.
5’ Blanik
40’ Malarczyk
60’ Łukowski
Ravas – Żyro (46’ Letniowski), Szota, Kreuzriegler – Zieliński (46’ Hansen), Stępiński, Shehu, (89’ Zawadzki) Nunes (46’ Milos) – Cigańks, Pawłowski – Terpiłowski (77’ Dawid)