Już na początku meczu widzewska obrona wykazała się dużą niefrasobliwością. Najpierw Mateusz Żyro przegrał pojedynek z Yeboahem, a później strzał Martina Konczkowskiego przeleciał tuż obok słupka. Widzew szybko otrząsnął się po tej sytuacji i zaczął dominować na boisku. Śląsk ograniczał się do obrony, która nie zawsze wychodziła. Liczne dośrodkowania i strzały musiał wyłapywać Rafał Leszczyński. W 20. minucie w fantastycznej sytuacji znalazł się Jordi Sanchez. Otrzymał podanie przed polem karnym, przeszedł dwóch rywali, jednak Leszczyński dobrze się zachował w sytuacji sam na sam.
Niestety powtarzał się scenariusz z poprzednich meczów: RTS atakował, jednak efektów bramkowych nie było. Gospodarze próbowali mijać na obieg obronę rywali, ale świadomi tego manewru defensorzy Śląska zazwyczaj byli gotowi na skuteczną reakcję. W pierwszej części gry dużym zrozumieniem wykazywały się dwie pary. Na lewej Andrejs Ciganiks świetnie asekurował Mateusza Żyro, który chętnie podłączał się do akcji ofensywnych. Z prawej zaś doskonale rozumieli się Ernest Terpiłowski i Mato Milos. W 45. minucie bardzo gorąco było pod bramką Widzewa. Fatalny błąd popełnił Henrich Ravas i podał do rywala. Do piłki dopadł Yeboah, strzelił, a z linii bramkowej piłkę wybił Serafin Szota. Chwilę po tej akcji zabrzmiał gwizdek zapraszający piłkarzy na przerwę.
Gol Widzewa w ostatnich minutach
Po przerwie obraz gry niewiele się zmienił. Widzew atakował, Śląsk bronił i czasem kontrował. Z jednej i drugiej strony brakowało konkretów w postaci akcji bramkowych. Minuty mijały nieubłaganie, a stan meczu był taki sam, jak trzech poprzednich. Wraz ze zmęczeniem zaczęła się pojawiać niedokładność i wybieranie prostszych wariantów, jak długa piłka na Sancheza. W 73. minucie Bartłomiej Pawłowski miał dobrą sytuację do zmiany wyniku. Po dośrodkowaniu piłki z lewej strony, ofensywny pomocnik dostał sporo czasu, żeby przymierzyć wolejem, ale jego strzał trafił tylko w boczną siatkę. W 84. minucie znów Pawłowski stanął przed szansą zdobycia gola. W zamieszaniu w polu karnym otrzymał piłkę od Dominika Kuna, jednak strzał nie dość, że był spóźniony, to jeszcze niecelny. W końcowych minutach w grę obu zespołów wkradła się masa nerwowości. W ofensywnych poczynaniach więcej było przypadku niż zamiaru. Właśnie z takiego przypadku wziął się zwycięski gola dla RTS. Wysoka piłka posłana w pole karne przez Żyrę, tam głową odegrał ją Pawłowski, a akcję wykończył Kristoffer Normann Hansen. Widzewowi do końca udało się obronić ten wynik i przełamać złą passę.
Widzew Łódź – Śląsk Wrocław 1:0 (0:0)
'90+3 Hansen
Widzew: Ravas – Stępiński, Szota, Żyro – Milos (85’ Shehu), Hanousek, Letniowski (58’ Kun), Ciganiks (68’ Zieliński) – Terpiłowski (69’ Hansen), Pawłowski – Sanchez