Dziennik „Rozwój” w 1899 roku donosił:
„Fabryki wypompowują masę wody, rokrocznie pogłębiane są studnie, obniżają pompy i po sąsiedzku fabrykanci okradają się z wody wzajemnie”.
Wody brakowało nie tylko fabrykantom, ale i mieszkańcom.
Dziennikarz gazety „Tydzień” w 1891 roku pisał:
„Gdy Łódź była otoczona lasami posiadającymi własność zatrzymywania wilgoci atmosferycznej nie było żadnej obawy o brak wody. Dziś jednak jest inaczej - Łódź się rozszerzyła, a z wyjątkiem dwóch kawałków lasu miejskiego otoczona jest pustymi polami i poziom wody w studniach obniża się coraz więcej. Fakt obniżenia się poziomu wody w studniach zauważono już od pewnego czasu, najlepiej wiedzą o tym majstrzy kopiący studnie”.
Sytuacja była tak zła, że niektóre fabryki z powodu braku wody musiały przerywać produkcję. Wody szczególnie brakowało do wytwarzania tanich, bawełnianych materiałów (perkali), na które był największy popyt.
„Tydzień” z 1902 roku:
„Dwie rzeczki miejscowe są tak nędzne i ubogie, że nie mogą wystarczyć nawet dla kotłów parowych fabryk, położonych nad ich brzegami. Z tego powodu wszystkie fabryki łódzkie zaopatrują się w wodę ze studzien artezyjskich, ale i to źródło nie wystarcza. W takich warunkach oczywiście nie może się rozwinąć produkcja perkalów, wymagająca więcej wody niż wszelkie inne wyroby”.
Do 1890 roku wywiercono w łódzkich zakładach 11 studni głębinowych. Na odwierty o głębokości kilkuset metrów stać było tylko najbogatszych fabrykantów.
Dziennikarz gazety „Tydzień” w 1891 roku informował:
„Wszystkie inne fabryki w Łodzi posługują się wodą tylko zaskórną. Zaskórna woda jest opadem atmosferycznym, który, dzięki nieprzepuszczalności spodnich warstw ziemi, zatrzymuje się, tworząc podziemne wodozbiory, strugi, źródła. Niektóre fabryki, jak Poznańskiego, Biedermana, Birnbauma, mają studnie artezyjskie. Inni unikając kosztu wiercenia artezyjskich studzien, zakupują pod fabryki sąsiednie grunta jak S. Rosenblat, który kupił dwadzieścia mórg, aby na tej przestrzeni nikt nie dzielił się z nim zaskórną wodą. Fabryk jednak coraz więcej przybywa, puste place znikają, na ich miejscu powstają domy, a przy każdym studnia. Zapotrzebowanie więc wody zwiększa się z każdym rokiem, a ilość jej zmniejsza się, musi tedy z czasem nadejść krytyczna chwila”.
Ta krytyczna chwila przyszła w PRL. Rabunkowe korzystnie z wody przez fabryki zakończyło się jej zanikiem w studniach głębinowych. Do Łódzkich Wodociągów napływały z fabryk podania z żądaniami natychmiastowego dostarczania wody z miejskiej sieci. Problem nieco rozwiązano poprzez budowę rurociągów, którym transportowano uzdatnioną wodę z Pilicy w Tomaszowie Mazowieckim. Później dla potrzeb łódzkiego przemysłu zbudowano kolejne rurociągi, którymi sprowadzano wodę z Zalewu Sulejowskiego. Wraz z upadkiem przemysłu włókienniczego zasoby wód głębinowych dla Łodzi systematycznie się odbudowują.