O kulisach tej pionierskiej przygody, spektakularnych połowach i o tym, jak jedno zaproszenie odmieniło karierę – opowiada uczestnik pierwszej polskiej antarktycznej morskiej ekspedycji naukowej, prof. Krzysztof Jażdżewski, emerytowany naukowiec z Wydziału Biologii i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Łódzkiego.
Pomysł zrodzony z potrzeby
W połowie lat 70. Polska zmagała się z brakami wielu podstawowych produktów, w tym mięsa. Polska Akademia Nauk i Morski Instytut Rybacki zaczęły szukać alternatywnych źródeł białka. Właśnie wtedy pojawił się pomysł wyprawy w rejony bogate w kryla – drobnego skorupiaka, którego ogromne zasoby były już znane dzięki badaniom japońskim i radzieckim. Do pierwszej wyprawy wyznaczono dwa statki: badawczy „R/V Profesor Siedlecki” oraz trawler „M/T Tazar”. Rejs rozpoczął się pod koniec 1975 roku i trwał blisko pół roku.
Nauka wśród sztormów
Choć oficjalnym celem wyprawy były połowy kryla z myślą o nowym źródle białka, dla biologów była to przede wszystkim okazja do badań nad jego biologią i ekologią. Naukowcy mierzyli osobniki, liczyli jaja samic, obserwowali ich rozwój i zachowania, a równolegle część załogi zajmowała się przetwarzaniem kryla m.in. na mączkę białkową.
Pierwsze dni pozostawiły w nas ogromne wrażenie. W okolicach Georgii Południowej w ciągu około 10 minut ciągnięcia sieci wyłowiliśmy około 30 ton kryla. Cały pokład „Siedleckiego” pokrywała różowa masa drobnych zwierząt – wspomina naukowiec.
Praca na statku nie była łatwa. Woda miała około +2°C, powietrze od 0 do +4°C, a wysoka fala i choroba morska utrudniały codzienne obowiązki.
Praca z mikroskopem, fiołkami i formaliną w takich warunkach była wyzwaniem, ale jednocześnie fascynującą przygodą – dodaje prof. Jażdżewski.
Wspomnienia i dziedzictwo
Najbardziej w pamięć zapadła mu nie tylko spektakularna ławica kryla, lecz także atmosfera współpracy i przyjaźnie, które przetrwały do dziś. Wyprawa otworzyła drogę do kolejnych badań polarnych – w tym na Polskiej Stacji Antarktycznej im. H. Arctowskiego – i pozwoliła wychować kolejne pokolenia badaczy Antarktyki.
Choć w moim życiu było wiele wypraw i projektów, ta pierwsza – krylowa – pozostaje wyjątkowa. Była początkiem polskiej obecności badawczej w Antarktyce i punktem zwrotnym w mojej karierze. I chyba też najpiękniejszą naukową przygodą – podsumowuje emerytowany naukowiec.
