wróć do artykułu
Zmieniaj zdjęcia za pomocą strzałek na klawiaturze
4 / 10

Łódzkie zbrodnie, o których mówiła cała Polska. Te zdarzenia wstrząsnęły miastem!

Zabójca taksówkarzy z Łodzi, fot. Paweł Łacheta
Piotr Domański był studentem Politechniki Łódzkiej. Przez swe otoczenie uważany raczej za osobę spokojną, która niespecjalnie rzucała się w oczy, a już na pewno nikt nie mógł podejrzewać go o czyny, jakich miał się dopuścić. Zanim jednak przejdziemy do najgorszej części historii Domańskiego, która wydarzyła się w 1998 r., należy przyjrzeć się temu, w jaki sposób 23-latek wkroczył do przestępczego półświatka. Stało się to za sprawą znajomości z dilerem, od którego ówczesny student miał kupić narkotyki, by potem sprzedać je z dużym zyskiem. Domański przekazał pieniądze, jednak został oszukany i ostatecznie został z niczym, co spowodowało długi, które w jakiś sposób musiał uregulować...

Młody mężczyzna postanowił przeprowadzić napad na kantor. By tego dokonać, potrzebował broni i samochodu. Pierwszą rzecz nabył bez trudu na jednym z łódzkich bazarów, z kolei pomysłem na zdobycie auta okazał się napad na kierowcę taksówki i odebranie mu pojazdu. Padło na 46-letniego Wojciecha Krasonia, który został zastrzelony przez Domańskiego podczas zamówionego kursu. Następnie ciało kierowcy zapakował do bagażnika, a kolejnego dnia postanowił pojechać do kantoru. Tam strzelił do mężczyzny, którego zidentyfikował jako właściciela. Jak się chwilę później okazało - mylnie. Ofiarą był dozorca, Wiesław Czałapa, którego zwłoki zostały umieszczone na tylnym siedzeniu samochodu. Nazajutrz taksówka, którą przemieszczał się Domański, została zauważona przez 27-letniego taksówkarza Piotra Różejewicza - kolegę Krasonia. Ten, podróżując z żoną i kilkumiesięczną córką, ruszył w pościg za studentem, którego auto w pewnym momencie uderzyło w drewnianą szopę. Różejewicz wysiadł wtedy, by ująć Domańskiego. Okazało się to śmiertelnym w skutkach błędem - został zastrzelony przez 23-latka, któremu udało się uciec z miejsca zdarzenia, by następnie, dzięki dwóm kolegom (Maciejowi P. i Radosławowi A.), którzy mu pomagali, przez miesiąc ukrywać się w lesie w okolicy Inowłodza.

Został namierzony i zatrzymany w listopadzie 1998 r. Za swe czyny usłyszał wyrok dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością ubiegania się o wyjście na wolność po upływie 30 lat za kratami. Warto na koniec wspomnieć, że pożyczone na zakup narkotyków pieniądze pochodziły od brata Piotra Domańskiego, który z kolei otrzymał je od ojca.


ZOBACZ TAKŻE