Naładowany sparingowym zwycięstwem z Rakowem Częstochowa i z przewagą własnego stadionu – ŁKS Łódź wydawał się naturalnym faworytem w starciu ze Stalą Stalowa Wola. Pierwsza połowa jednak tego nie pokazała. Wprawdzie Rycerze wiosny mieli optyczną przewagę, ale przełożyła się ona na niewiele sytuacji bramkowych. Te były tylko dwie. Jedna Michała Mokrzyckiego po strzale z rzutu wolnego, druga Stefana Feiertaga po dośrodkowaniu Andreu Arasy. Z żadnej nie padła bramka i obie drużyny schodziły na przerwę przy bezbramkowym remisie.
Bez błysku
Wydawało się, że Jakub Dziółka potrząśnie zespołem w przerwie i zawodnicy będą bardziej aktywni. Nic takiego się nie stało. Po drobnej obietnicy lepszej gry złożonej strzałem Michała Mokrzyckiego oba zespoły wróciły na swoje pozycje. Z upływem czasu Stal zaczęła radzić sobie coraz lepiej. Nie na tyle dobrze, żeby strzelić bramkę, ale Aleksander Bobek musiał kilka razy interweniować. Niewiele wnosiły również zmiany. Żaden z nowo wprowadzonych zawodników nie odmienił losu meczu i ŁKS dość sensacyjnie zremisował z przedostatnią drużyną w tabeli.
ŁKS Łódź 0:0 Stal Stalowa Wola
Bobek – Głowacki, Tutyskinas, Gulen, Dankowski – Kupczak, Mokrzycki, Pirulo – Młynarczyk (60’ Balić), Arasa – Feiertag (70’ Sławiński)