W meczu z GKS-em powróciły stare demony. – Nie tak sobie wyobrażaliśmy ten mecz. Najbardziej boli to, że mieliśmy przewagę, ale nie stworzyliśmy wielu dogodnych okazji do zdobycia bramek – mówił po spotkaniu Maciej Dąbrowski, w rozmowie z klubowymi mediami. A przecież właśnie skuteczności i okazji do strzelania goli najbardziej brakowało w pierwszej rundzie, przez co ŁKS zakończył ją poza strefą premiowaną grą w barażach.
Tym bardziej zastanawia, jaka będzie postawa łodzian w kolejnym starciu. Bo Korona to niebezpieczny przeciwnik. Obecnie w tabeli zajmuje 3. miejsce, a w zeszłym roku pokonała ŁKS 1:0. Nadzieja na zwycięstwo jednak jest. Kielczanie, podobnie jak ŁKS, zaliczyli wpadkę w pierwszym wiosennym meczu – zaledwie zremisowali ze Stomilem Olsztyn, który jest jednym z kandydatów do spadku z Fortuna 1. Ligi.
Za ŁKS-em przemawia też przewaga własnego boiska. Wsparcie kibiców może okazać się bezcenne. A będą to przecież pierwsze zawody łodzian rozegrane przed własną publicznością w tym roku. Fani biało-czerwono-białych na pewno są spragnieni sportowych emocji.
Mecz ŁKS – Korona zostanie rozegrany na stadionie im. Władysława Króla przy al. Unii, w sobotę (3 marca) o godz. 12:40.