Graty, gzory i statki. Czy wiesz, czym były w łódzkiej kuchni? [ŁODZIANIZMY]

W czasie karnawału zaglądamy po raz kolejny do dawnej łódzkiej kuchni. Oprócz gotowania i poczęstunku są niestety również mniej przyjemne obowiązki, czyli sprzątanie albo zmywanie.

Graty, gzory i statki w łódzkiej kuchni, fot. ENVATO ELEMENTS

Te ostatnie, zwłaszcza dawniej – przy braku ciepłej, a nawet zimnej, bieżącej wody – nie należały do ulubionych zajęć. Mycie w misce czy wiadrze, szorowanie garów piaskiem lub proszkiem, wycieranie naczyń, wylewanie pomyj itd. wymagało nie lada sprawności, a bałagan w kuchni doczekał się określeń, nawiązujących do rzeczy starych i niepotrzebnych.

Mówiono np. że trzeba pozmywać graty albo że w kuchni zrobiła się okropna graciarnia na stole po gościach. Podobne znaczenie na nazwanie brudnych naczyń miało również gwarowe słówko „gzory”. „Pozmywam tylko te gzory i polecę na miasto” – powiadały łódzkie gospodynie. Popularne było i chyba także nadal jest w Łodzi określenie „pozmywać statki”, które przywędrowało z Wielkopolski i przyjęło się na łódzkim bruku.

ДИВІТЬСЯ ТАКОЖ