Wyjazdy do wspomnianych krajów KDL umożliwiały tzw. wkładki paszportowe, czyli specjalne dokumenty stanowiące namiastkę paszportu. Łagodziły one nieco żale związane z brakiem prawdziwych paszportów, wydawanych nielicznym w ramach złożonej procedury.
Na podbój Europy
O wakacjach na Zachodzie niewielu mogło pomarzyć, bo średnia pensja w Polsce wynosiła zaledwie 30 dolarów. Co innego, jeśli chodziło o bratnie kraje socjalistyczne, gdzie złotówka miała swoją moc, a specjalne książeczki walutowe pozwalały wymieniać w banku określoną kwotę rubli, koron, forintów, lei, lewów czy marek DDR w zależności od czasu pobytu lub tranzytu. Nie starczyłoby miejsca na opisanie tych zawiłości paszportowo-walutowych sprzed lat, ale dość powiedzieć, że Polacy w większości krajów bloku wschodniego nie czuli kompleksów.
Gierkówka
Z Łodzi jechało się „gierkówką” w stronę południowej granicy, a po drodze mijało się czarny Śląsk, hutę Katowice i kopalnie. Wszędzie było widać rozpoczęte budowy i nowe osiedla, co napawało nadzieją na przyszłość, a polskie tranzystory na plażach w Rumunii czy Bułgarii grały polkę „Lata z Radiem” i nadawały radosne wiadomości o budowaniu polskiego dobrobytu. Ciągnęły zatem ze wszystkich stron kraju na wakacyjne południe polskie fiaty 125p, czasem jeszcze syrenki, jak również załadowane po brzegi mocarne maluchy. Sporo było łodzian w tym letnim maratonie polskich turystów.
>>Dalsza część tekstu znajduje się poniżej<<
