Robotnicza, rzekomo czerwona Łódź dobitnie pokazała, co myśli o komunistycznej władzy. Kiedy w Warszawie i na Wybrzeżu sytuacja eskalowała, w naszym mieście starano się życie kulturalne prowadzić w partyzancki sposób.
Wielu artystów wypowiedziało posłuszeństwo władzom i przyłączyło się do nurtu tzw. kultury niezależnej. Aktorzy proklamowali bojkot reżimowej telewizji, wielu pisarzy zaczęło wydawać książki tylko w „drugim obiegu” lub na emigracji. Rodził się „teatr domowy”. Podobnie jak w czasach okupacji, przedstawienie wystawiano w domach prywatnych dla wąskiego grona zaufanych widzów.
Dużego wsparcia ruchowi kultury niezależnej udzielał Kościół. W budynkach kościelnych i świątyniach organizowano wystawy, prelekcje, wieczory poetyckie i przedstawienia teatralne. Tak było m.in. w kościele Jezuitów przy Sienkiewicza.
Kultura na mieście
Zamknęły się słynne łódzkie dancingi z muzyką na żywo, od lat organizowane w Savoyu, Malinowej, Tivoli, Casablance czy Esplanadzie. Jednak po wprowadzeniu stanu wojennego nagrano w mieście kilka udanych komedii – głównie w reżyserii Juliusza Machulskiego np. „Seksmisję” i „Kingsajz”. Intensywny rozwój przeżywała muzyka młodzieżowa, w tym jej nowe nurty – reggae i punk. W Łodzi kwitł jazz.
Działania te była niechętnie, ale jednak tolerowane przez władze, które liczyły, że zaangażowanie w nie odciągnie, zwłaszcza młodych ludzi, od działalności politycznej. Po zniesieniu stanu wojennego nastąpiła stosunkowa odwilż – Maanam nagrał w miejskich plenerach teledyski do słynnej płyty Mental Cut, ale dancingi nigdy już nie wróciły.