Legenda ŁKS Łódź Tomasz Wieszczycki: Derbowe emocje zostają już na zawsze

Kibice ŁKS-u na pewno mają jeszcze w pamięci mecz inauguracyjny na nowo otwartym stadionie im. Władysława Króla. Tymczasem na horyzoncie już następne wielkie wydarzenie – kolejne derby Łodzi. Tomasz Wieszczycki obstawia jednobramkowe zwycięstwo swojego wieloletniego klubu.

fot. mat. pras.
Tomasz Wieszczycki
5 фотоs
fot. mat. pras.
fot. archiwum prywatne
fot. mat. pras.
fot. archiwum prywatne
ДИВІТЬСЯ
ФОТО (5)

Tym razem mecz z Widzewem zostanie rozegrany przy al. Unii i niewykluczone, że na trybunach zasiądzie komplet widzów. Jeden z nich, były zawodnik Rycerzy Wiosny, doskonale pamięta i takie mecze derbowe, kiedy na trybunach zasiadło nawet 30 tys. fanów. Czy od tamtego czasu dużo się zmieniło? Czy atmosfera meczów derbowych jest teraz podobna? I kto wygra kolejne starcie pomiędzy ŁKS-em a Widzewem? O to wszystko zapytaliśmy legendę biało-czerwono-białych, wychowanka i kibica Łódzkiego Klubu Sportowego, Tomasza Wieszczyckiego.

„Łódź.pl”: Grał Pan aż w 15 meczach derbowych. Jest Pan nie tylko jednym z lepiej znanych zawodników ŁKS-u, ale też kibicem klubu, wychowanym na Karolewie. Czy pomimo upływu czasu derbom dalej towarzyszą emocje?

Tomasz Wieszczycki: Mówimy o 15 meczach derbowych w piłce seniorskiej oczywiście, bo mam ich na koncie więcej. Od ósmego roku życia grałem mnóstwo spotkań na poziomie juniorów i turniejów z Widzewem. I powiem szczerze, że więcej meczów pamiętam właśnie z juniorów. Pamiętam, jak się cieszyłem po wygranych i jak płakałem po niektórych przegranych. Jak się człowiek urodzi obok stadionu i całe dzieciństwo, młodość i wczesną dorosłość spędzi wokół tego, to emocje zostają już na zawsze. Zawsze się odzywają.

Czyli czeka Pan także na te najbliższe derby?

Zawsze czekam i zawsze analizuję. Szczególnie kiedy mecze z Widzewem rozgrywane są o stawkę. A teraz tak właśnie będzie. Bo przecież te derby w dużej mierze zdecydują, jak będzie wyglądał układ tabeli i dalsza walka o Ekstraklasę. Więc „ciężar gatunkowy” tego spotkania jest bardzo duży i te emocje są tym większe.

Czy to, że „derby rządzą się swoimi prawami” to jedynie slogan powtarzany przez dziennikarzy, czy jest w tym trochę prawdy?

Wydaje mi się, że mimo wszystko jest to banał. I nie mówię tu tylko o derbach Łodzi, ale o derbach w ogóle. To prawdopodobnie wzięło się z tego, że sporo z tych meczów kończy się remisem. Teraz derby różnią się znacznie od spotkań rozgrywanych kilkadziesiąt czy kilkanaście lat temu.

No właśnie, teraz w obu klubach gra sporo zawodników z zagranicy. Coraz rzadziej na boiskach oglądamy wychowanków. Czy to wpływa na atmosferę na boisku? 

Tu nie chodzi tylko o piłkarzy z zagranicy. Także tych z innych miast, którzy nie odczuwają tej atmosfery tak jak my dawniej, kiedy w ŁKS-ie gali piłkarze wychowani na Karolewie, czy na Polesiu. Wówczas ta rywalizacja była bardziej emocjonalna, walka była ostra, bo każdy miał coś do udowodnienia. To wynosiło się już z meczów rozgrywanych na podwórku. Całe szczęście duch tej rywalizacji całkowicie nie zniknął. Z tym że bardziej widoczny jest teraz na trybunach. Dla mnie nie jest ważne, czy zawodnicy są z zagranicy, czy z Łodzi. Ważne jest to, że reprezentują klub, w którym się wychowałem. Wierzę w to, że oni wyjdą z tej rywalizacji zwycięsko. Ja po prostu jestem z nimi, trzymam za nich kciuki.

Czy na najbliższe derby będzie miało wpływ to, że na trybunach zasiądzie więcej kibiców niż zazwyczaj? Nowy stadion zawsze przyciąga tłumy, a spotkanie derbowe na nowym stadionie tym bardziej.

Myślę, że na derbach będzie komplet. I tak, będzie miało to znaczenie. Pamiętam mecze derbowe, na których było nawet 30 tys. ludzi. Były też takie czasy. Jednak rzeczywiście, dla obecnych piłkarzy to jest coś innego. Dopiero przy takiej publiczności wyjdzie doświadczenie, umiejętność grania pod presją. Na niektórych działa to mobilizująco, na niektórych destrukcyjnie.

Spodziewał się Pan takiej frekwencji na meczach ŁKS-u na nowym stadionie?

Spodziewałem się. Powiem dlaczego. Pamiętam, jak jeszcze graliśmy za Antoniego Ptaka, ta średnia na meczach była od 3,5 tys., w porywach do 7 tys. I wtedy prezes wpadł na pomysł: „a może byśmy wpuścili kibiców za darmo?” Wszyscy twierdzili, że to nic nie da, a na trybuny przyjdą ci sami, co zawsze. Okazało się jednak, że przyszło kilkanaście tysięcy ludzi. Myślę więc, że sporo jest kibiców ŁKS i trzeba ich bardziej zmobilizować. Teraz oczywiście nikt biletów nie rozdaje, ale nowy obiekt jest na pewno takim magnesem. Największym wyzwaniem jednak będzie nie frekwencja na pierwszym meczu, czy na pierwszych trzech meczach, ale na kolejnych kilkunastu.

Jaki wynik Pan obstawia?

Będzie 1:0 dla ŁKS-u!

ДИВІТЬСЯ ТАКОЖ