Pierwsze minuty były ewidentnie trudne dla obu ekip. Presja spotkania i pełne trybuny pętały nogi. Dużo było niedokładnych podań i słabo rozegranych akcji. Szybciej rytm meczowy zaczął łapać ŁKS Łódź. Wyprowadził dwie groźne akcje, ale obrońcy Wisły byli na posterunku. Później do głosu doszli goście. Bardzo gorąco zrobiło się kiedy interweniujący Kamil Dankowski strzelił we własną poprzeczkę. Krakowianie zintensyfikowali pressing, podeszli wyżej, ale było to przeciwskuteczne. Najpierw piłkę pod polem karnym ŁKS Łódź stracił James Igbekeme, a Michał Mokrzycki świetnie wyprowadził Piotra Janczukowicza. Napastnik Rycerzy Wiosny ruszył w samotny rajd. Fatalnie zachował się Joseph Colley, który przewrócił się przy próbie interwencji. Janczukowicz minął jeszcze Igora Łasickiego i płaskim strzałem pokonał Mikołaja Biegańskiego. Łodzianie dalej liczyli na szybkie kontry, bo atakująca Wisła zostawiała sporo miejsca za swoimi plecami.
W 26. minucie jednak to podopieczni Radosława Sobolewskiego wyrównali. Błąd przy wyjściu do dośrodkowania popełnił Aleksander Bobek, który wypadł na obrońcę i wypuścił piłkę z rąk. Sytuację wykorzystał Angel Rodado i wbił piłkę do pustej bramki. Dziesięć minut później było już 2:1 dla Wisły. Źle zagrała łódzka defensywa i pozwoliła oddać szybki Strzał Luisowi Fernandezowi. Bobek nie miał większych szans na obronienie piłki, która pewnie zmierzała w długi róg. Ten wynik nie utrzymał się zbyt długo. W 39. minucie Colley faulował w polu karnym Mokrzyckiego, a karnego na bramkę zamienił Pirulo. Do końca połowy wynik już nie uległ zmianie.