Mecz w Krakowie nie układał się łodzianom od samego początku. Najpierw w drugiej minucie kontuzji nabawił się Aleksander Bobek i chwilę po pierwszym gwizdku konieczna była zmiana bramkarza. Kwadrans później Wisła otworzyła worek z bramkami. Najpierw po sprytnej główce po rzucie wolnym trafił Duarte, później ten sam piłkarz stanął sam na sam z pustą bramką i znów celnie główkował. Dwie minuty później bombą sprzed pola karnego popisał się Kutwa, a po krótkiej chwili Duarte, ogrywając Craciuna i posyłając piłkę tuż przy słupku, skompletował hat-trick.
Po zaledwie trzydziestu minutach ŁKS leżał więc na deskach i niewiele wskazywało na to, że może szybko się podnieść. Każda z akcji łodzian rozbijała się na dobrze dysponowanej obronie rywali, więc nawet oddanie strzału urastało do rangi niemożliwego.
ŁKS Łódź ruszył po przerwie
Tuż po przerwie Szymon Grabowski zdecydował się na przeprowadzenie potrójnej zmiany i wymianę połowy linii obrony. Szybko dało to efekt, bo łodzianie ruszyli do ataków i co nie udawało im się wcześniej – oddawali nawet strzały. Rozpędzanie się Biało-Czerwono-Białych trochę trwało, a w tym czasie Wisła grała swoje. W 59. minucie piątą bramkę zdobył Rodado.
Ełkaesiacy aż do ostatniego gwizdka próbowali jeszcze nawiązać walkę z Wisłą i zdobyć choćby jedną bramkę. Drużynie brakowało jednak i pomysłu, i animuszu w ataku, a celowniki wciąż okazywały się rozregulowane.
Szansę na poprawę nastrojów ŁKS Łódź dostanie w piątek (1 sierpnia), kiedy do Łodzi przyjedzie Polonia Bytom.
Wisła Kraków – ŁKS Łódź 5:0 (4:0)
Bramki: Duarte 17’, 28’, 33’, Kutwa 30’, Rodado 59’
ŁKS Łódź: Bobek (7’ Bomba) – Craciun (46’ Ernst), Rudol, Fałowski (46’ Młynarczyk), Głowacki – Kupczak, Mokrzycki (73’ Lewandowski) – Loffelsend, Sczepański (46’ Hinokio), Krykun - Piasecki
