Mimo że przed łodziankami stało bardzo trudne zadanie, od początku spotkania było widać, że nie zamierzają odpuszczać. Pierwszy mecz z VakıfBank ŁKS przegrał u siebie 3:0 i do awansu potrzebna była wygrana za 3 punkty, a dodatkowo zwycięstwo w złotym secie. Dlatego kluczowa była postawa drużyny już od samego początku zawodów. I ta była bez zarzutu. Dopiero w połowie partii gospodynie zaczęły zyskiwać przewagę. Nie była ona jednak zbyt duża, a łodzianki nie pozwalały Turczynkom na daleką ucieczką. Przez większość seta oglądaliśmy zaciętą wymianę piłek. W końcówce o przegranej zdecydowały błędy bezlitośnie wykorzystane przez gospodynie.
Walka ŁKS do samego końca
Przegrana w pierwszym secie nie zamykała jeszcze drogi do awansu. Wszystko było możliwe, a łodzianki już nie raz udowodniły, że potrafią grać dobrą siatkówkę nawet pod presją. Udowodniły to też w drugiej partii, w której na początku oddały pole rywalkom. Stambuł wyszedł na duże, bo aż 9-punktowe prowadzenie. Wtedy do boju ruszyły Robert Ratzke i Valentina Diouf. ŁKS zaczął mocno atakować, dobrze zagrywać i blokować ataki przeciwniczek. W efekcie wyrównał i w końcówce doprowadził do gry na przewagi. VakifBank mógł drżeć o wyniki do samego końca. Turczynki jednak trzymały nerwy na wodzy i wykorzystały swoją szansę.
Set bez emocji
Po przegranych dwóch setach emocje na parkiecie wyraźnie już opadły. Zawodniczki ŁKS zdawały już sobie sprawę, że nie awansują do kolejnej rundy. Dlatego w trzeciej partii grały już nieco mniej nerwowo, co nie znaczy, że mniej skutecznie. Ostatnia odsłona spotkania, podobnie jak dwie poprzednie, była bardzo wyrównana. Łodzianki dobrze zagrywały i blokowały przeciwniczki. Zabrakło jednak gry środkiem, która do niedawna była znakiem firmowym drużyny z Łodzi. Po stronie przyjezdnych znakomicie spisywały się Kara Bajema i Paoli Egonu. I to one właśnie postawiły kropkę nad i.
VakifBank Stambuł – ŁKS Commercecon Łódź
3:0 (25:23, 28:26, 25:23)