Zaczęło się od wełny w osadzie Nowe Miasto, ale sukno nie miało spodziewanego wzięcia, więc część wytwórców przestawiła się na bawełnę. I w tej branży wystąpiły wahania popytu, choć nowa osada Łódka stworzyła możliwości rozwoju. Postawiono więc na len.
Komisarz przemysłu woj. mazowieckiego Benedykt Tykel, nie bacząc na fakt, że w sąsiednim Konstantynowie jego dziedzic Mikołaj Krzywiec-Okołowicz herbu Ostoja hodował już len zelandzki, obsiewając zagony o długości jednego staja każdy, wydał 21 sierpnia 1825 r. instrukcje dla przybywających do Łodzi „prządków lnu”, przydzielając każdemu po 3 morgi gruntu i domek na koszt rządu.
Prządków było wielu…
Prządkowie zobowiązani byli do obsiania lnem pół morgi ziemi oraz do wyrobienia 100 sztuk przędzy lnianej w ciągu roku. Powinni również własnym sumptem wystawić dla siebie dom, również w ciągu roku. Rajmund Rembieliński, w celu zbadania umiejętności zawodowych w przędzeniu lnu, zarządził nawet pismem z 5 kwietnia 1826 r. specjalny egzamin praktyczny. Ustawiono warsztat w ratuszu i w obecności ławnika Karola Tangermanna, późniejszego burmistrza i pierwszego prezydenta Łodzi, każdy kandydat musiał dokonać „przędzenia próbnego”. Po zdaniu egzaminu każdy z nich miał otrzymać 30 zł gratyfikacji. Lista pierwszych przybyłych z Czech obejmowała 16 nazwisk. W styczniu 1827 r. burmistrz poprosił o zapomogę dla następnych 33 prządków, a w kwietniu dla kolejnych 44. Było to w sumie ponad 113 osób. Miasto nasyciło się fachowcami branży lniarskiej, więc 10 czerwca 1826 r. komisarz Tykel zabronił „obejmowania jakichkolwiek placów prządniczych”. Zakaz ten potwierdził w maju 1827 r. Rajmund Rembieliński. Jednak kolonizacja trzech osad prządków w Łódce: przy ulicach Wólczańskiej, Dzikiej i Zarzewskiej, przebiegała szybko.