Pisaliśmy już o borgowaniu zakupów w dawnej, robotniczej Łodzi, czyli braniu ich w sklepach na kredyt – borg spłacany zwykle po otrzymaniu wypłaty z fabryki. Ale jeszcze bardziej popularną formą tego typu transakcji w trudnych czasach, choć doraźnie i przy mniejszych wydatkach, było tzw. branie na zeszyt lub – jak mówiono jeszcze – na kartkę, na książeczkę, książkę, czy po prostu na krechę. Sklepikarz wydawał towar i notował w zeszycie kwotę do zapłacenia przy następnej okazji. Nie było specjalnych formalności, bo przeważnie opierało się to znajomości mieszkańców i właścicieli lokalnych sklepów, a ponadto przy nierzetelnym spłacaniu nie można było potem korzystać z takiej pomocy.
Branie na zeszyt nie dotyczy aż tak odległych czasów, bo w latach 90. XX wieku, w dobie transformacji i głębokiego kryzysu na łódzkim rynku ta forma zakupów w osiedlowych sklepikach też była praktykowana, bo nieraz przychodziło żyć na krechę…