Łódzkie gawędy. Burdy, awantury i inne występki. Ciemna historia Łodzi

Jak w pewnie każdym skupisku ludności, tak i w dawnej Łodzi nie brakowało występków niekoniecznie zgodnych z prawem.

fot. Envato Elements
W dawnej Łodzi nie brakowało przestępstw.

Nie brakowała w życiu rolniczej Łodzi drobnych występków i ekscesów, a dochodziło również do burd i awantur. Np. w 1690 r. napadła miasteczko w czasie odbywającego się jarmarku wataha podpitych chłopów z Modrzewia, Skotnik i Łagiewnik, która poturbowała handlarzy – Żydów lutomierskich i mieszczan łódzkich, przy tym zniszczyła wiele towarów, wypiła w karczmach moc trunków, a w końcu zniknęła z miasta bezkarnie. Władze zwróciły się do właścicieli tych dóbr o ukaranie poddanych. 

Znany jest np. z XVII w. wypadek zabatożenia na śmierć chłopa w Łagiewnikach z rozkazu ówczesnego właściciela tej wsi Jana Bełdowskiego, który w tak okrutny sposób ukarał go za kradzież ryb z dworskiego stawu. Wypadki ucieczki chłopów w inne okolice lub do miast były zresztą dość częste. W 1697 r. podczas jarmarku w Łodzi doszło np. do ostrych wystąpień chłopskich. Przybył wówczas do tego miasteczka pan J. Misowicz, ubogi szlachcic, który poprzednio był podstarostą w dobrach łagiewnickich, a potem w dobrach Złotno, Srebrna i Żabice. I oto gdy podchmieleni piwem chłopi z dóbr łagiewnickich zobaczyli na łódzkim rynku znienawidzonego podstarościego, rzucili się na niego i pobili. Ledwo uszedł z życiem…

ДИВІТЬСЯ ТАКОЖ