Sama matura wiele nie dawała, trzeba było stanąć przed poważną komisją profesorską i zdać kierunkowy egzamin w formie pisemnej i ustnej. Największe wydziały na Uniwersytecie Łódzkim, czyli Prawa i Administracji, Filologiczny oraz Ekonomiczno-Socjologiczny, przyjmowały po kilkaset osób. Na Politechnice Łódzkiej najwięcej miejsc było na włókiennictwie, Wydziale Mechanicznym, Wydziale Chemii oraz budownictwie. Testy na Akademię Medyczną były sporym ryzykiem, bo nie było w danym roku możliwości złożenia papierów na inne studia. Trzeba było postawić na jedną kartę lub szukać wolnych miejsc na kierunkach pokrewnych albo poczekać kolejny rok.
Ściana płaczu i radości
Ścianą płaczu i radości nazywano fragment elewacji budynku ówczesnego rektoratu Uniwersytetu Łódzkiego przy ul. Lindleya, gdzie wywieszano listy kandydatów przyjętych na studia. Wskazanego dnia od rana gromadziły się tam tłumy młodzieży, czasem również rodziców, wypatrujący umieszczonych w gablotach, pisanych na maszynie kart z nazwiskami świeżo upieczonych studentów. Była lista przyjętych, a poniżej zwykle jeszcze jedna tych, którzy co prawda zdali egzamin, ale nie zostali przejęci z powodu braku miejsc. Nieraz po takim werdykcie polały się łzy, ale smutek jednych tłumiły radość i okrzyki tych, którym się udało.
Wieża Babel w Łodzi
Oblegane były w Łodzi studia medyczne, na Uniwersytecie Łódzkim powodzenie miały handel zagraniczny, prawo, psychologia, filologia angielska i kulturoznawstwo, nie brakowało chętnych na archeologię. Z kolei na Politechnice Łódzkiej najwięcej osób chciało studiować budownictwo i architekturę oraz nowe kierunki: elektronikę, matematykę stosowaną czy fizykę techniczną. Do miasta tłumnie ściągali z całego kraju chętni na studia artystyczne w filmówce, PWSSP i Akademii Muzycznej, a sporo było studentów zza granicy, bo w Łodzi działało centralne Studium Języka Polskiego dla Cudzoziemców przy ul. Kopcińskiego, nazywane Wieżą Babel.
>>Dlasza część tekstu znajduje się poniżej<<
