Miko Marczyk podbija Europę. Rajdowiec z Łodzi opowiada o swojej przygodzie z wyścigami [WYWIAD]

Najmłodszy rajdowy mistrz Polski, brązowy medalista mistrzostw Europy – łodzianin Miko Marczyk opowiada o swojej przygodzie z rajdami samochodowymi.

Miko Marczyk
Miko Marczyk podbija Europę
5 фотоs
Miko Marczyk
Samochód rajdowy
Samochód rajdowy
Samochód rajdowy
ДИВІТЬСЯ
ФОТО (5)

Piotr Baleja: Boisz się czegoś?

Miko Marczyk: Regularnie się czegoś boję. Myślę, że strach jest potrzebny, żeby w sporcie rajdowym odnosić długoterminowe efekty. Gdybym się niczego nie bał, pewnie regularnie wypadałbym z trasy, a nie zawsze miałbym szczęście, żeby nie mieć żadnego uszczerbku na zdrowiu. Poza tym jestem odpowiedzialny za organizację naszego zespołu i żyję trochę w ciągłym stresie kontynuacji startów naszego zespołu.  

Wydaje mi się, że człowiek, który jedzie 140 km/h po szutrach musi mieć granicę strachu mocno przesuniętą. 

Ja bym to rozdzielił. Mam sporo strachu w takich prozaicznych rzeczach. Myślę, że bałbym się, jadąc kolejką górską. Samochód rajdowy znam od dawna, spędziłem w nim sporą część życia. Z zewnątrz to ma wyglądać efektownie- jakbym jechał na 110%, ale w środku muszę wszystko kontrolować. Przygotowywałem się do tego latami, przez starty na gokartach itp., dlatego podchodzę do tego bardziej analitycznie. Choć mówi się, że jeśli masz wszystko pod kontrolą, to jedziesz zbyt wolno. 

Ile razy się rozbiłeś?

Takich poważnych wypadków w całej mojej karierze miałem cztery, może pięć. Myślę, że to niewiele, biorąc pod uwagę, że startuję od wielu lat. Pierwszy wypadek miał miejsce w 2017 roku na testach rajdowych, w 2018 roku czołowo uderzyłem w drzewo przez mój błąd w dohamowaniu, w 2019 roku mieliśmy dość poważny wypadek w Czechach przez błąd w opisie trasy. Później była chwila przerwy i ostatnio dwa dachowania w Portugalii i na Węgrzech. Po części z tych zdarzeń mogliśmy kontynuować jazdę. W tym wszystkim nie liczę drobnych usterek, jak urwane zderzaki czy kapcie. 

Jak zaczęła się Twoja przygoda ze ściganiem?

Mam dla ciebie trzy historie. Pierwsza jest rodzinną anegdotą, którą znam tylko z opowieści, bo nie mam prawa jej pamiętać. Gdy miałem półtora roku, tata zapłacił pierwszy mandat, bo wsadził mnie za kierownicę, a to nie koniecznie spodobało się panom policjantom. Drugą historię pamiętam trochę przez mgłę. Będąc u wujka na kolanach, prowadziłem auto na ok. 20-kilometrowym odcinku. Wujek ponoć ani razu nie dotknął kierownicy. Miałem wtedy cztery lata i potrafiłem skupić się na tyle, żeby utrzymać tę kierownicę, co może świadczyć o tym, że przejawiałem predyspozycje do jazdy samochodem. Próbowałem z różnymi sportami, ale gdy miałem 15 lat i pierwszy raz wsiadłem do gokarta, nikt mi nie musiał tłumaczyć, jak szybko pokonywać zakręty i wykręcać dobre czasy. Wtedy się zaczęło. Do 18. roku życia karting, później okręgowe rajdy samochodowe, mistrzostwa Polski i łączone programy mistrzostw europy i świata.

ДИВІТЬСЯ ТАКОЖ