Jeżeli kibice Widzewa Łódź po każdym kuriozalnym golu w meczu z Jagą mieliby łapać się za głowę, to przy odrobinie nieuwagi mogli nabić sobie solidne lajpo. To, co wyczyniała defensywa łodzian, zasługuje na ekranizację w gatunku tragikomedii. Na szczęście „popisy” zarówno Rafała Gikiewicza, jak i Mateusza Żyry możemy potraktować jako wpadki, z których piłkarze potrafią wyciągnąć wnioski. A to musi nadejść szybko, bo Ekstraklasa dopiero się rozpędza. Nabieranie prędkości może być dla Widzewa Łódź bolesne, bo jak każda nowa maszyna jest na dotarciu. Wszystko jeszcze chrzęści i trzeszczy, czasem się przycina i wypada jakaś śrubka, ale kiedy wejdzie na właściwe obroty – oczy widzów będą szeroko otwarte. Najlepiej gdyby na wysokie obroty udało się wskoczyć w meczu z GKS Katowice już od początku i utrzymać się na nich jak najdłużej.
Zerwany łańcuch
GKS Katowice ma przed sobą niełatwy sezon. Powszechne prawidła Ekstraklasy głoszą, że drugi rok gry na najwyższym szczeblu jest zdecydowanie trudniejszy niż ten pierwszy. Traci się element zaskoczenia i świeżości. Sytuację komplikuje fakt utraty bardzo ważnego ogniwa w łańcuchu. Odejście Oskara Repki do Częstochowy zrobiło sporą wyrwę w układance Rafała Góraka. Dobitnie pokazują to dwa pierwsze mecze na własnym terenie, w których GKS Katowice zdobył zaledwie punkt. Czy w delegacji będzie lepiej? Przekonamy się w sobotę (2 sierpnia). Start meczu o godz. 17:30 w Łodzi.
