Jak przystało na Halloween, mecz zaczął się jak dobry horror. Obie drużyny okładały się wręcz ciosami i żadna nie chciała ani na moment odpuścić. Po stronie gospodyń atakowały Karolina Drużkowska i Weronika Sobiczewska, która dwoiła i troiła się na skrzydle. Po stronie przyjezdnych znakomicie atakowała ex budowlana Monika Fedusio. To nie mogło się skończyć inaczej jak zaciętą walką na przewagi. Niestety, rzeszowianki nieco lepiej się broniły i po obronach potrafiły wyprowadzać ataki. To sprawiło, że szala minimalnie przechyliła się na ich stronę.
W drugim secie, po obiecującym starcie Budowlanych, przyjezdne znów zaczęły wychodzić na prowadzenie. Łodzianki były męczone mocną i dobrą zagrywką. Wynik zaczął uciekać. Licznik punktów Budowalnych zatrzymał się na 18, a Developres parł do zwycięstwa za trzy punkty. I wtedy wydarzyła się rzecz kompletnie niesodziewana! W trzeciej partii role się całkowicie odwróciły. Na wyższe obroty weszła Terry Enweonwu. Do tego na parkiecie pojawiła się Paulina Damaske. I to wystarczyło, żeby gospodynie nie tylko wyszły na prowadzenie, ale całkowicie rozbiły przeciwniczki. Przewaga gospodyń już tylko rosła, żeby w końcówce wynieść ponad 10 punktów! Gra DevelopResu całkowicie się posypała.
W trzecim secie łodzianki się nie zatrzymały. Kibice szaleli, kiedy Drużkowska zakładała “czapy” na piłki rzeszowianek i kiedy Damaske wbijała piłkę w parkiet przyjezdnych. Niebiesko-biało-czerwone do znakomitej gry dorzuciły jeszcze blok i dzięki temu były jak rozpędzony taran. Przyjezdne musiały szykować się na tie-break. A w nim kolejne emocje. Z początku Rzeszów przeją inicjatywę tylko po to, żeby znów oddać ją Budowlanym. Taki mecz jak ten nie mógł jednak skończyć się inaczej niż pełną emocji grą na przewagi. To była prawdziwa gra nerwów, z której niestety obronną ręką wyszły przyjezdne.
PGE Grot Budowlani Łódź — RevelopRes Rzeszów 2:3 (28:30, 18:25, 24:14, 25:12, 17:19)