– Podjechali dwiema półciężarówkami, mieli na sobie robotnicze ubrania, a w samochodach rynny i drabinę. Jeden z nich całkiem dobrze mówił po polsku – opowiada pan Wacław, mieszkaniec Smulska. – Propozycja była konkretna: jeśli mamy stare rynny, to z chęcią i za grosze je wymienią, bo zostało im trochę materiału z innej budowy.
Wielu mieszkańców Smulska ma na domach stare, żeliwne rynny. Wymiana ich na nowe, aluminiowe i niedrogie, wydawała się okazją, więc zapraszano robotników, a cenę ustalano ustnie. Stare rynny znikały, montowano nowe, ale z miejsca pojawił się problem. Remont, który pierwotnie miał kosztować kilkaset złotych, zamieniał się w rachunek na kilka tysięcy!
– Od sąsiada zażądali aż 22 tys. zł, co już pachniało nie tylko oszustwem, ale także wymuszeniem.
Łodzianie nie zapłacili zawyżonych rachunków. Stracili to, co w szoku zapłacili od razu. Wietrząc oszustwo, postanowili powiadomić policję.
– Pójdziemy na komisariat na Retkini, bo podobno krąży ta dziwna ekipa po naszym osiedlu od dłuższego czasu – mówi pan Wacław. – Radzę wszystkim uważać na te samochody z opolskimi i wrocławskimi tablicami rejestracyjnymi. Można stracić spore pieniądze.